przechodzimy przejście na piechotę...
jesteśmy jednak jakoś podejrzani bo przychodzi pani z psem i nas "obwąchuje"...ku naszemu zdumieniu pies dosadza się do plecaka Krzyśka i za nic nie ustępuje...karcące spojrzenie pani i złowrogi grymas...otworzenie zaledwie górnej klapy plecaka wyjaśnia sprawę...wypadają kanapki zawinięte w folię aluminiową... z którymi szybko zakolegowuje się pies... ;)
przepraszające spojrzenie pani...