rozbijamy namiot pod samym wulkanem ;)
a potem gramolimy się oczywiście na szczyt...
tu przekonałam się, że wiatr może padać w każdym kierunku: nie tylko w dół, ale też w poziomie lub nawet z dołu do góry... ;)
Hekla zdobyta, my przemoczeni z zewnątrz i lekko odwodnieni od wewnątrz...wracając do namiotu upychamy jeszcze trochę śniegu i lodu w butelce, udając, że nie widzimy jego brudu...
cudowne uczucie zmęczenia i spełnienia...
świadomość dotarcia do celu mimo złej pogody i własnych słabości...