Bahrajn…kolejne lotnisko
Musze powiedzieć że linie lotnicze Gulf zostały moim idolem Czysto, z dobrym jedzeniem, filmami do oglądania i z dobrze nadrabiającym opóźnienia pilotem. Koniec końców mimo godzinnej obsuwy w wylocie, przylot spóźnił się zaledwie o 30 minut. Miałam więc sporo czasu na umycie w toalecie damskiej włosów, zębów, ogólnie doprowadzenie siebie do użyteczności publicznej zmieniłam też bluzkę na ramiączkach (szerokich ale jednak) na tunikę. I jakoś lepiej mi z tym już było przemieszczać się pomiędzy mężczyznami. W sumie to tu nastąpiła pewna podróżna nuda… wszystko się udało, wszystko o czasie i bez komplikacji… No po prostu jak nie ja.
Spokojnie więc wsiadam do kolejnego Gulfa i lecę dalej… tym razem do Dubaju Dostaję nawet sniadanio-przekąskę w postaci wegetariańskiej kanapki wypchanej warzywami i odprężam się.
Mężczyźni tu to dziwne stworzenia. Niby w miarę uśmiechnięte, ale jakby mogli to nie wiem do czego by się posunęli. A najgorsze jest to, że do końca nie mogę się zdecydować czy ich to kręci i posunęli by się do przemocy czy ich to po prostu obrzydza i też posunęliby się do tejże przemocy…Może najpierw jedno a potem drugie?
Ale jako Europejkę (no, tego się nie da ukryć) starają się choć „powierzchownie” traktować mnie życzliwie i ze swoistym poważaniem. Pomagają, przepuszczają w drzwiach i wskazują drogę. Ale też się gapią. I nie wiem czy bardziej dlatego że są facetami a ja kobitą czy dlatego że to akurat Bahrajn a ja se defiladuję samotnie i przekornie…