Geoblog.pl    keyla    Podróże    Sajens przekracza granice...czyli do Szkocji z międzylądowaniem na Marsie :D    Aklimatyzacja na Kargha
Zwiń mapę
2009
12
cze

Aklimatyzacja na Kargha

 
Afganistan
Afganistan, Kabul
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8516 km
 
Piątek - dzień wolny od pracy w całym Afganistanie:)

Czas płynie tu zupelnie inaczej... w tej chwili jest rok 1388...

Leniwie po niemal przespanej nocy wstałam o poranku... wspomnę jeszcze że jest między Polską a Afganistanem 3.5 godziny różnicy. A dlaczego niemal przespanej? bo o 3 nad ranem do uszu dobiegać zaczęło coś na kształt wycia, ryku, zawodzenia i odgłosów zarzynanego kozła... czasem nawet przypominało to konretną melodię... po chwili dzwięk ten wkręcał się w mózg, trzewia i powodował gwałtowny skok adrenaliny we krwi... rozbrzmiewał w każdym zakamarku pokoju tak, jakby jego źródło znajdowało się dokładnie tu... minutę zajęło mi wybudzenie się na tyle, aby uzmysłowić sobie, że jestem w Kabulu, leżę na materacach a ze snu błogiego wyrywa mnie nawoływanie muezina do modlitwy... godzinę przed wschodem słońca... jego "śpiew" przeszywał na wylot i powodował niezrozumiałą może dla wielu bezsenność... :)
co ciekawe, wsłuchując się w to co nie pozwalało spać, poczułam pewnego rodzaju wzruszenie... doceniłam podarek jaki otrzymałam od losu - to, że mogę tu być... na własne oczy zobaczyć ile prawdy jest w doniesieniach medialnych...

uśmiechnięta przysypiam na jeszcze dwie godzinki...

Jak juz wstałam to wstałam...ogarnęłam się lekko i dowiedziałam się, że dziś wycieczka z "polonią" z ambasady... tak, żeby się zaaklimatyzować i zobaczyć choć coś z okolicy...
samochodem ambasadowym (z grubymi jak mur szybami) pojechaliśmy na pozostałość po rosyjskim budownictwie - tamę Kargha niedaleko Kabulu. Pogoda piękna, ciepło ale nie upalnie, lekki wietrzyk... Przejażdżka po mieście powoduje emocje: kobiety w błękitnych burkach, brudne żebrzące dzieci, setki męskich oczu z zaciekawieniem i zdziwieniem śledzących nasze twarze oczywiście że inne mimo chust na głowie... mięso wiszące tak po prostu obłażone przez muchy i obsypywane pyłem i brudem unoszonym prze wiatr... zniszczone czasem lub bombami budynki, stragany z owocami i sklepiki z wszelkim możliwym towarem który mógłby znaleść kupców...
Nie ma tu może tyle tradycyjnych ubiorów co na przykład w Maroko... jest bardziej "normalnie"... mężczyźni poubierani jak wszędzie... czasem tylko białe spodnie i tuniki a na to czarne kamizelki. No i niemal każdy z nich nosi chustę na szyi. Czasem zawijają nimi głowę lub przysłąniają twarz.
Na ulicach sporo policji, czasem też wojska... Trochę przeraża mnie ilość broni, która tak po prostu trzymana jest w rękach. Z przyzwyczajnia? a może żeby móc szybko zareagować? dziwne że nie tylko mundurowi ją mają... starżnicy na parkingach, czasem wydaje mi się że zwykli sklepikarze... to niemal jak posiadanie własnego telefonu komórkowego... choć pewnie trochę przesadzam. Do broni przywykłam jak do tej pory tylko na Spitsbergenie, gdzie faktycznie nie można było się bez tego ruszyć, bo niedźwiedzie polarne mogą się pojawić w każdej chwili. Tu dociera do mnie świadomość, że to przeciw ludziom. Przeciw drugiemu człowiekowi...

Po półgodzinnej jeździe docieramy do tamy. Parkujemy auto i płacimy za parking uzbrojonemu (a jakże!) parkingowemu.
Siadamy przy stoliku w ogródku przy restauracji i cieszymy sie spokojem. Jest tu na prawdę pięknie... rozlewisko przy zaporze ma błękitny kolor, góry ciemne wzoszą się majestatycznie nad nami, w oddali nawet śnieg na szczytach skrzy się w słońcu... Rozmawiamy o wszystkim niemal. Adrian i Karolina okazują się bardzo sympatycznymi i wesołymi ludźmi.

na tafli wody przemieszcza się cała rzesza łabędzi... w kolorach tęczy... plastikowych... pełnych Kabulskich ludzi relaksujących się w piątkowy dzień...
lenistwo i błogość...

Nasze rozleniniwenie zostaje dość gwałtownie przerwane... najpier jeden podmuch, potem drugi... z nicości pojawia się wiatr, przerwacający parasole i wynoszący przedmioty ze stołu daleko, czasem wprost do wody. W oddali na drugim końcu brzegu widać niemal burzę pyłową, która przysłania widok i zmierzając w naszą stronę pożera wszystko po kolei...przeciwległy brzeg, łodzie motorowe dzielnie walczące z coraz silniejszą falą, plastikowe łabędzie smętnie poddające się nieuniknionemu... Ludzi, którzy przywykli i ze stoickim spokojem siedzą dalej przy stołach, prują dalej łodziami, zachowują sie jakby nigdy nic. Po dłuższej chwili wszystko mija i cichnie... W sumie my także rozmawiamy jakby nigdy nic...

W końcu dzień chyli się ku końcowi i wracamy do domów... znów mijamy stragany, brud, zawite kobiety, pokrzykujących mężczyzn, biegające dzieci, policję, kanały ściekowe pełne najróżniejszych form życia o których naukowcom się nawet pewnie nie śniło...

pod wieczor wpadamy jeszcze do Piotra, Wiesia i Marysi...znaczy sie wizyta dyplomatyczna u atasze wojskowego:) jest pyszny obiad i wiele ciekawych dyskusji o tym co tu i o tym co gdzie indziej... Jakos polacy lgna do siebie na "zeslaniach"
wieczorkiem poznym odwieziona zostaje do mojego tymczasowego domku...

Jutro będzie cięzki i pracowity dzień. Adrian zdecydował się jechać z nami i uprawiać naukę... super, zawsze to więcej osób do pomocy i szybciej pójdzie robota...

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (70)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mamama
mamama - 2009-06-17 11:44
Powodzenia w przelamywaniu stereotypow!!!
 
werhomla
werhomla - 2009-06-19 00:09
Dech mi zaparlo i lezka na widok gor, i ciarki.......
 
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017