Geoblog.pl    keyla    Podróże    Kvinners Nordiske Expedisjon 2009    O pewnym bolszewiku z tundry
Zwiń mapę
2009
10
sie

O pewnym bolszewiku z tundry

 
Svalbard
Svalbard, Notthingambukta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3938 km
 
W związku z wydarzeniami dnia wczorajszego postanowiliśmy nie wychodzić samemu w teren. W związku z czym my obie poszłyśmy popracować z Jasiem. Jasiu zajmuje się geomorfologią, a jego głównym zainteresowaniem są głębokości na jakich występuje wieczna zmarzlina. Dotarliśmy do jednego z wyznaczonych przez niego punktów, w których Jasiu kopie dziurę w ziemi, mierzy na jakiej głębokości pojawia się wieczna zmarzlina a potem pobiera próbki osadów z różnej głębokości i oznacza ich wiek za pomocą analiz węgla C14. Rozpoczęły się wykopki a na horyzoncie pojawił się pewien niespodziewany gość… I tak zaczyna się kolejna historia…

Szedł sobie we mgle, pomrukując pod nosem, mając kompletne pstro we łbie. Młody, rozbrykany i mający wszystko w nosie. Poczuł pewien zapach. Znajomy mu już troszkę, ale niegroźny. Wręcz nawet interesujący i obiecujący zabawę. Człowieki – tak o nich mówiła mama… Ponoć mało szkodliwe, choć czasem niemiłe zwierzęta. Dawno temu ponoć zabijali naszą rodzinę żeby mieć nasze skóry. Ale już nie teraz. Teraz człowieki zrobiły się bardziej osowjone. Nawet pozwalają czasem do siebie podejść, a co ciekawe czasem można od nich dostać coś do jedzenia!. Na te myśli przypomniał sobie, że w sumie to jest dość głodny bo polowanie nie do końca mu dziś wychodziło. Potruchtał więc w kierunku człowieków i z górki zaczął im się przyglądać. Było ich troje. Jeden duży i dwóch mniejszych. Te mniejsze pachniały jakoś trochę inaczej: może to samice? Co oni tam robią? Ten duży kopie dziurę w ziemi. Fajnie! To ja też pokopię! Zaczął nasz bohater grzebać łapami w ziemi i naśladować dużego człowieka.
Spojrzałyśmy w stronę skąd zaczął dochodzić szmer i sapanie. Grzebiąc w ziemi, utytłany po same uszy w glebie gapił się na nas z zaciekawieniem młodziutki polarny lisek. Ciemno brązowy, z jaśniejszym brzuszkiem. Był ledwie 10 metrów od nas. Ubawione spostrzegłyśmy, że naśladuje Jasia kopiącego w ziemi. Potem podbiegł jeszcze kilka metrów w naszą stronę, powąchał niby obojętnie stare reniferowe poroże i gapił się na nas coraz bardziej bezczelnie. Przyglądał się Jasiowi i coraz większym zainteresowaniem obdarzał leżący metr za Jasiem plecak i sporo rozrzuconych w nieładzie drobiazgów: łopata, słoiki na próbki, niebieski piórnik z przyrządami do pisania…
Oooo… a co to? To takie pięknie niebieskie…wygląda tak interesująco!...zakradnę się cichcem, to może nie zauważą? Tylko to sobie obejrzę, obwącham może i poliżę troszkę? Tylko troszeczkę… przecież to nic złego… A jak człowieki tak to zostawiły, to znaczy że może tego już nie chcą?... chyłkiem, boczkiem… i już jest nasz dzielny lisek przy Jasiowym plecaczku. Obwąchał, polizał i się zakochał! Hap i już niebieski piórniczek wylądował w jego cwanym pysku. Sam nie do końca wiedząc czemu ale nie chciał już wypuszczać swojego nowego skarbu… do jego uszu doszedł człowieczy śmiech…
Stałyśmy jak oniemiałe, zadziwione pomysłowością cwaniaka. Potem wybuchnęłyśmy radosnym śmiechem. No bo cóż innego można zrobić w takiej sytuacji?.. Lisek skradał się, skradał, spoglądał to na nas to na Jasia po czym niby to przypadkiem wylądował na jego plecaku i jak dossał się do niebieskiego przybornika, tak wpakował sobie go w pysk po samo gardło i stoi. I się gapi. Jasiu akurat spojrzał w jego stronę. Wszyscy jak staliśmy zamarliśmy. Lisek – zapatrzony w Jasia, zupełnie jakby skubaniec wiedział czyje to niebieskie cudo co se w gębę wpakował. My bo śmiać się nam chce okrutnie, ale z Jasia nie wypada. Jasiu – bo zgłupiał na moment.
Hmmm… No to chyba wzbudziłem jakąś sensację. Ten duży człowiek tak się na mnie gapi… A może on chce się ze mną pobawić? Mój skarb to i tak mój skarb… ale może on też go chce? No to zobaczymy…
„Zostaw!!! Oddaj!!!” – to Jasiu doprowadził się do porządku i wykonał pierwsze ruchy w kierunku małego złodziejaszka. „Ty bolszewiku cholerny!!! Oddawaj!!!” – przysadzisty Jasiu kłusem gonić począł nieświadome swojego czynu zwierzę z niebieskim przyborniczkiem wystającym po obu stronach wąsatego szczwanego pyska, lekko już zaślinionym lecz nadal pożądanym przez rozpędzającego się coraz bardziej Jasia. Lisek odskoczył żwawo i dał kilka susów w kierunku pagóra. Jasiu w swojej flanelowej koszulinie i w gumofilcach rozpędzał się coraz bardziej z saperką groźnie uniesioną nad rozwichrzonymi włosami. „Ty Bolszewiku!!! Ty złodzieju!!! Zostaw, oddaj, zooostaw!!!”
Lisek zwiewnie kicając z kamyka na kamyk wspinał się coraz wyżej i wyżej… Jasiu zadyszany z nieustającym „Ty cholero, Ty Bolszewiku jeden! Oddaj to!!!” na ustach człapał najszybciej jak dawał radę za złodziejaszkiem , niknąc nam powoli we mgle. Zobaczyliśmy w pewnym momencie na zboczu pagórka majaczącą postać Jasia, mignęła wyrzucona w powietrze saperka… Uszu naszych dobiegł zadyszany okrzyk „TY Boooolszewiiikuuu!!! Oddawaaaaaj!!! Zostaaaaw!!!” po chwili majacząca postać podniosła saperkę i w te pędy poczęła wspinać się na szczyt. Doszłyśmy do wniosku że niebieski skarb nadal utkwiony jest w pysku lisiska, zapewne oblepiony już śliną, sponiewierany lekko…
Ale ubaw!!! Ten duży człowiek tak fajnie za mną biega! Aż takie emocje wzbudza mój skarb? Trochę przyznam mi niewygodnie z nim i dławię się lekko, ale i tak nie mam zamiaru oddać! Oooo… Czym on we mnie rzucił??? Oj, to się wbija w ziemię… hmm… ale nie trafił! Dobra moja! To jeszcze kilka kroków i przystanę żeby zobaczyć jak się sprawy mają!
Jasiu podniósł sperkę i mantrując „Ty Bolszewiku Cholerny!!! Oddaj to!!! Zostaw!!!” dalej dzielnie wspinał się na sam szczyt kamienistego pagórka. Po raz kolejny dostrzegłyśmy rzuconą saperkę…
No ten to chyba nie zrezygnuje! Ale o co tyle hałasu!? Przecież to tylko niebieskie coś… No właśnie ale co??? Czy mnie to naprawdę takie potrzebne? Zabawa fajna ale już trochę nudna…pfle… Złodziejaszek nieświadomy swojego nowego przezwiska wypluł lekko sponiewierany przybornik na ziemię. Przyjrzał mu się jeszcze raz i właśnie miał go wpakować do pyska spowrotem, gdy nad uchem śmignęła po raz kolejny rzucona saperka. Instynktownie odskoczył i dopiero po chwili zorientował się, że jego skarb pozostał na ziemi…
Jasiu już zdążył doskoczyć do swojego niebieskiego skarbu i chwycił go w rękę. Drugą podniósł saperkę. Klnąc pod nosem ruszył dziarsko w dół. Koszula lekko rozchełstana powiewała na wietrze, gumofilce pomlaskiwały radośnie na błocku pomiędzy kamieniami, a my stałyśmy na dole i nie mogąc ukryć rozbawienia obserwowałyśmy przedstawienie. Z mgły wyjawił się zwycięski Jasio z przyborniczkiem – zaślinionym i utytłanym w jednej oraz z saperką w drugiej ręce. Tuż za nim, niczym wierny pies delikatnie i uparcie kicał lisek. Wpatrzony w niebieskie cudo, na którym ostatecznie zacisnęła się ręka prawowitego właściciela. Cholerny Bolszewik nie mógł odżałować chwili nieuwagi. Wpatrywał się w przyborniczek jak sroka w gnat, ale Jasiu ani myślał go z ręki teraz wypuszczać. Odgrażał się cwaniakowi machając niebieskim skarbem przed nosem nieszczęśnika „Nie dostaniesz, ty cholerny bolszewiku!!! Moje!!! Nie dam ci!!!” Rzeczony Bolszewik obwąchał plecak, czy nie ma tam czegoś równie kuszącego. Niestety – najcenniejszy skarb nadal spoczywał w ręce człowieka, który tak wspaniale się z nim bawił w ganianego...
Ech… no to się zagapiłem! No nic… może przyjdę za chwilę i znów się uda skarb dostać?
Podejdę zobaczę co tam słychać u alczyków i za chwilę będę, poczekajcie tu, Kochani! Za momencik jestem!...
Jasiu wrócił do przerwanego kopania, a lisek zniknął na jakiś czas we mgle…

I tak oto historia dnia powoli rozmyła się, wraz z podnoszącą się w promieniach nieustająco tu świecącego słońca… Jednak jej obrazy, pełne dramatyzmu i komizmu jednocześnie, na długo zapadły w naszą pamięć… są takie momenty w życiu każdego człowieka, które się pamięta już zawsze… Szczególnie jeśli trzeba gonić polarnego lisa co ci zaiwanił niebieski przybornik z wszystkimi długopisami, ołówkami i gumkami… Cholerny Bolszewik z arktycznej Tundry… :)
Przywiązał się jednak do Jasia i odprowadzał nas dzielnie jeszcze kilka dobrych kilometrów, gdy wracaliśmy już do domu na obiad… nadal pewnie czekał, czy nie trafi mu się na powrót jego niebieski skarb…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017