po wielu tygodniach jesli nie miesiacach przygotowan, przekladania ostatecznie jedziemy:)
jutro z samego ranca wymarsz... a raczej wyjazd autem!!!
Jak cudownie - znow cos sie dzieje i przygoda jakas na horyzoncie:)
Vincent zwany Frankiem ma jednak tak zwana przedwyjazdowa sraczke... niestety - pracujac tak jak on, zabiera sie kilka ton stresu i roboty ze soba... Wiele rzeczy powinno byc zaplanowane... ale ja sobie nie wyobrazam tego zaplanowac! zbyt wiele zmiennych i niestabilnych dookola...
nie bedzie to daleka podroz, ale bedzie to ciekawa i bardoz muzyczna wyprawa ..
po muzyke, po instrument i po radosc i odpoczynek...
a teraz spac bo czas nakarmic komoreczki melatonina i zregenerowac sily...
no to podrozymy! :)