Geoblog.pl    keyla    Podróże    Podróżymy w szukanie muzyków II    wymarsz o szósmej ...
Zwiń mapę
2010
21
maj

wymarsz o szósmej ...

 
Polska
Polska, Janów Lubelski
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 504 km
 
To wyruszyliśmy: Seweryn, Wicek zwany Frankiem oraz ja. Trójca niemal święta :)

Szósma to godzina opracowana przez Franka … pomiędzy szóstą a ósmą, wiec idealnie pasuje jako zastępstwo dla niewpasowującego się słowotwórczo w kontekst określenia siódma…
nasza rozbrykana krówka, czyli terenowe L200 z otwartą paką – wielkie mile buczące silnikiem cudo poniosła nas w swych trzewiach dalej i dalej od domu.

Początek był niezły – autostrada aż pod Toruń – więc w 2,5 godziny ten odcinek trasy już za nami. Potem znośnie do Płońska i nieszczęsną siódemką na Warszawę. A potem tragedia goni tragedię i tragedią pogania…niemal 4 godziny żmudnego przebijania się i upartego dążenia do celu… 4 godziny w czasie których pokonany został dystans niewiele ponad 100km… Po drodze przeklinam nieodwołalnie Górę Kalwarię… w zatorze do ronda stoimy chyba z godzinę… nie mam sił ani zdrowia do takich sytuacji chyba. Nigdy, przenigdy więcej nie chcę jechać tędy… choćby przez Olsztyn i Białystok, ale nie tędy! Za Górą Kalwarią, za rondem na Puławy i Dęblin (jedna z piękniejszych tras czyli 801 na południe wzdłuż Wisły) pierwsza stacja nasza. Zostaję zwolniona z zadania prowadzenia krówki i po około 500km na liczniku oraz niemal 8 godzinach jazdy oddaję stery bez sprzeciwu. Choć o relaksie nie ma co mówić – przed nami slalom gigant do Janowa Lubelskiego! Planowanie dynamiczne to podstawa na wszelkiej maści wyjazdach. Takoż i tu się to sprawdza: po kilkukrotnej zmianie podejścia do niedalekiej przyszłości zrezygnowaliśmy ostatecznie z zahaczenia o Lublin i gnamy prosto do pana Zbyszka… Robi się w końcu coraz później…

Około 22.00 docieramy na miejsce. Pan Zbyszek czeka i chwilę później już jesteśmy w naszym „domu”… starej, 130-letniej chacie trzy izbowej, robiącej za przechowalnię chętnych do odwiedzania pana Zbyszka, a przede wszystkim za warsztat pracy… w izbie głównej zwanej również mieszkalną istne szaleństwo… na ścianach wiszą „robótki” pana Zbyszka, czyli wszelakiej maści basy, skrzypce, suki biłgorajskie, skrzypice płockie, fidele, mazanki, oktawki, wszystko co ma struny i jest archaiczne… pod ścianami stoją na wpół zrobione instrumenty, duży kontrabas, gitary, obrysy do instrumentów… a na stole znajdujemy nawet oryginalne ukulele zrobione z pancerza pancernika… oprócz tego mnóstwo półproduktów, kołków, kołeczków, podstrunnic, desek gotowych do obróbki, gryfów, główek, smyczków wszelakich, włosia końskiego wiązka, narzędzi, dłutek cała czereda… oczy skaczą od jednego do drugiego i nacieszyć się widokiem nie mogą…
Franek zwany Wickiem dostaje do rąk swój wyczekany i wytęskniony instrument i od razu się do niego dosysa :) i tak mija godzina za godziną… pan Zbyszek nie patrząc nawet na zegarek postanawia wymienić mi mostek w mojej suce aby lepiej brzmiała. Nie upieram się i obserwuję proces powstawania nowego mostka z iście detektywistycznym zacięciem. Mój instrument dostaje skrzydeł… Mostek ma całkiem nowatorskie rozwiązanie – zgodne z rycinami stareńkimi… jest prawie na dwóch nóżkach tyle, że jedna zawisa w powietrzu dodatkowo wzmagając drgania… co niespodziewanie budzi mój instrument do głębokiego, donośnego tonu… fantastycznie!!! Nie mogę się od niej oderwać ale ostatecznie przegrywam batalię o kolejne pięć minut i trza iść spać… już po północy grubo a jutro kolejny dzień!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017