Geoblog.pl    keyla    Podróże    Matros po Svalbardzku    Kawowa Równina
Zwiń mapę
2010
09
lip

Kawowa Równina

 
Svalbard
Svalbard, Kaffiøyra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4337 km
 
Kaffioyra – Kawowa Równina… 8 sierpnia 1908 roku dwóch dżentelmenów (których nazwisk niestety nie pamiętam) stanowiących dwie drużyny jednej wyprawy eksploracyjno-badawczej spotkało się tu na kawę. Urządzili sobie piknik na rozległej równinie stanowiącej fragment starego dna i wyniesionej później w ramach ruchów izostatycznych... Siedzieli sobie na tym końcu świata na początku XX wieku i pili świeżo parzoną kawę dyskutując jak na dżentelmenów przystało nie tylko o nauce i eksploracji ale i o pogodzie i o tym, co w polityce… logistyki takiego przedsięwzięcia w tamtym czasie nie potrafię sobie dobrze wyobrazić. Przecież nawet teraz zabiera się to co najpotrzebniejsze, a nie jakieś cholerne imbryki do parzenia kawy… Ale może to i dobrze, że oni te imbryki wzięli, piknik urządzili i nadali taką oto nazwę temu zakątkowi Spitsbergenu. Kaffioyra – Kawowa Równina… piękne, prawda?... A równina naprawdę wygląda jak lekko obsypana kawą… nie zielona z plamami żółtych i fioletowych kwiatków, ale brązowa, jakby wegetacja nie docierała tu za bardzo… przyglądam się temu i z zachwytem patrzę na kontrast pomiędzy tym co pod moimi stopami, a tym, co w oddali – posępne szczyty pokryte czapami śniegu i lodu… Tu resztki słońca w jesiennych brązach, tam króluje monochromatyczna czerń i biel…
Przy plaży przycupnął niewielki - równie brązowy jak zaparzona w imbryczku kawa - domek, w którym naukowcy z Torunia zajmują się badaniami głównie meteorologicznymi. Domek jest przytulny, domowy w każdym tego słowa znaczeniu i jak się w nim usiądzie, to człowiekowi chce się tylko kubka gorącej herbaty i kocyka na nogach gdy wzrok zatrzymuje się lodowcach za oknem…a siedzi się na wygodnej miękkiej kanapie opartym o poduszkę…
Patrzę uśmiechnięta na spotkanego to niespodziewanie znajomego. Andrzej był kierownikiem zimowania gdy byłam pierwszy raz na stacji w 2007 roku. Jego postać urosła do legendarnych wręcz rozmiarów, bo był jak dotąd chyba najlepszym kierownikiem, a jego grupa najlepszą z zimujących… zgrani, solidni i pewni siebie nawzajem. A Andrzej to typ charyzmatyczny. Nie musi o nic prosić ani rozkazywać. Po prostu mówi co jest do zrobienia i to jest robione jakby samo z siebie. Bez szemrania i marudzenia. Cieszę się jak diabli z tego, że tu jestem i mamy znów okazję pogadać. To naprawdę taki mały prezent od losu.
Po wspólnym śniadaniu idę na bardzo krótki spacer na pomiary razem z tubylcami. Obserwuję, jak mierzy się czas w którym świeciło słońce (bardzo sprytny system wymyślony w XIX wieku) – pod szklaną kulę wstawia się zarysowany osią czasu papierek, który jest po prostu przepalany światłem przechodzącym przez szkło, a każdy przepalony fragment da się oznaczyć co do godziny i czasu trwania dzięki tej naniesionej wcześniej osi czasowej. Super proste i super skuteczne. Potem przenoszę się pod punkt temperaturowy – sześć termometrów mierzących temperaturę na różnych głębokościach gleby, do 100m włącznie. Spadek jest niesamowity, nawet od 10 w plusie do zera… a co z geotermiką i wzrostem temperatury w głąb ziemi? :) oczywiście tu się to po prostu nie sprawdza, bo pod glebą luźną znaleźć można wieczną zmarzlinę – czyli żywy wieczny lód w ziemi. W końcu tutejsze pomiary skończone i można wybrać się dalej. Dziś jesteśmy środkiem transportu dla toruniaków na najbliższą dobę. Fantastycznie! A dlaczego aż tak fantastycznie? A dlatego, że oni w ramach swojego rozpoczynającego się właśnie projektu meteorologicznego stawiają nowe stacje meteo… na wyspie zwanej Ziemią Księcia Karola (ale nie tego z UK). Co w tym specjalnego? A to, że jest to ścisły rezerwat i dostać się tam normalną drogą jest ciężko… załatwianie pozwoleń od gubernatora jest ponoć na ten rejon trudne. Ja nie marzyłam nawet o tym miejscu… A tu jak gwiazdka z nieba spada mi prosto w dłonie taki prezent… Andrzej jedzie wraz ze swoim profesorem Rajmundem i doktorantką Olą… pytam nieśmiało czy nie potrzebowali by pomocy… patrzymy sobie z Andrzejem w oczy, po czym słyszę jak mówi „oczywiście, że będziemy jej potrzebować!”… dostaję skrzydeł !!! Zabiorą mnie! Zabiorą mnie ze sobą… mogę nieść sprzęt, mogę pomagać w czymkolwiek, być tragarzem wszystkiego nawet!... ale pójdę, pójdę, pójdę!!! Huraaaaa!!!!!!! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
koya
koya - 2010-07-31 12:03
Trzeba miec fantazje , to ludzie tworza urok tego swiata , swymi szalonymi pomyslami :)
Kawa wlasnie tam - piekne :)
 
BPE
BPE - 2010-08-23 20:22
Czy ktoś się orientuje, czy Keyla wróciła szczęśliwie do kraju - zapadła cisza i zero odzewu;-((
 
koya
koya - 2010-09-02 02:18
strach pomyslec dlaczego tak nagle urwala sie opowiesc ...
 
keyla
keyla - 2010-09-15 11:47
jestem, zyje...
tylko natlok roboty nie pozwala mi spokojnie skonczyc wpisow...
ale za niedlugo powinnam wyjsc na prosta!!
 
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017