Odwiedziny u rodziców na Kaszubach.
Pełnia słonecznego dnia, lejący się z nieba żar… siedzę w aucie, jakieś ronda, ulice, tłum aut, ludzi, klakson pokrzykuje, denerwuje mnie wszystko i drażni… chcę daleko być, jak najdalej… w końcu spokojny zapach łąki, widok lekko rozszumianego lasu i zapach… kwietny zapach lata… ptaki rozgłośnie śpiewające w tak wielu ptasich językach…
pięknie, leniwie, wakacyjnie tak, jak tylko może być...
a przed oczyma błękitne lodowce spływające w ciemne fiordowe wody... i fulmary ścigające się z nami przekornie...
wróciłam... jak zwykle uboższa o skrawek własnego serca.