Wyruszyć mieliśmy wczoraj, ale tak wyszło jak wyszło. Najważniejsze, to się nie napinać i wyluzować… Podróż sama przychodzi wtedy, kiedy jest moment. To ona wybiera nas, a nie my ją… Trzeba taki stan rzeczy po prostu zaakceptować. I wtedy jest łatwiej. To, jak nas taka podróż poprowadzi i dokąd nas zawiedzie też czasem odbiega od naszych oczekiwań i planów. Podróż jako byt niezależny znów potrafi dokonać pewnych wyborów i decyzji za nas… a może po prostu chce nam sprawić niespodziankę? Trudno ocenić. Wniosek jest jednak jeden niezmiennie: radosne poddanie się temu, co podróż chce nam ofiarować od siebie jest znacznie lepsze i zdrowsze niż zżymanie się, że my akurat chcemy coś innego…
Wracając zatem do wątku niemal podjętego… wyruszyć mieliśmy z Gdyni wczoraj, dziś dotrzeć do Katowic i jutro rano ruszyć dalej. Dokąd? Zamierzenie proste: nad Bosfor, do Turcji. Ale wyruszyliśmy dziś i dziś dotarliśmy do Warszawy, jutro dotrzemy do Katowic, a potem to się zobaczy. Choć nadal celem jest Bosfor i Turcja… Dokąd zabierze nas nasza podróż dowiemy się w swoim czasie.
Gdybyśmy pojechali wczoraj nie zobaczylibyśmy czterokrotnie tęczy podwójnej, nie przejechalibyśmy przez jedną z nich, nie dane by nam było ujrzeć słońca zapadającego w złocie i ogniu za ścianą deszczu i mgły… a wszystko to z pokrzywionymi – niczym zastygłe w dzikim tańcu – wierzbami głowiastymi na pierwszym planie… Nie doświadczylibyśmy magii wjeżdżania kilkukrotnie w ten sam deszcz… nie dostrzeglibyśmy potem pomarańczowo-złotego wschodu księżyca na oczyszczonym deszczem i rozgwieżdżonym niebie… nie spotkalibyśmy też przyjemnej szylkretowej kotki w Zajeździe Austeria, która gustowała w śmietanie z pierogów z jagodami… Ba! Nie wiedzielibyśmy zapewne, że tak pyszne pierogi istnieją! A stratą niepowetowaną jest brak świadomości co do możliwości kulinarnych rzeczonej Austerii! Gdybyśmy więc pojechali wczoraj i zrobili na przekór planom naszej Podróży a uparcie stali przy swoim, bylibyśmy o tyle ubożsi… Wierzyć się nie chce jakie to szczęście, że nasza Podróż nad nami czuwa i wyprowadziła nas z domu dokładnie w najlepszym momencie… Cicho sobie zatem myślę, że trzeba się Jej poddać i pozwolić poprowadzić tam, gdzie Ona postanowiła, a doświadczymy piękna, przygód i radości… Tego, o co każda podróż powinna człowieka ubogacać…
Nie powiem w związku z tym dokąd i którędy dojedziemy. Zaczyna się po prostu kolejna przygoda… A w niej Seweryn, ja i granatowa dzielna Cytryna… oraz cała masa bagaży na różne okazje…