Geoblog.pl    keyla    Podróże    Lotne Karpaty    Kolejny zlot z miłym zakończeniem
Zwiń mapę
2015
12
sie

Kolejny zlot z miłym zakończeniem

 
Ukraina
Ukraina, Pilipets
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 803 km
 
Poranek jak za każdym razem: pobudka, prysznic, śniadanie. Potem pozostaje już tylko czekać na odpowiednią porę i jechać na górę. Mam wrażenie, że robimy sporo błędów logistycznych wynikających z nieznajomości terenu, tutejszych mikroklimatycznych zawiłości i różnych innych drobiazgów. Ale staramy się na ile możemy wykorzystać warunki do końca. Tym razem wjazd od samego dołu z Miszą, czyli kierowcą jednej z ciężarówek. Trochę dzięki przypadkowi dnia poprzedniego, a trochę dzięki temu, że poznaliśmy się jakoś z Saszą. Sasza to pilot z okręgu Donieckiego. W promieniu 50 kilometrów nie ma innego. Chyba mu z tym trochę smutno, ale też to nie jest taki typ człowieka, który by robił z tego dramat. Jest tak jest – trzeba przyjąć i zaakceptować. Na starcie chwila zastanowienia i wpatrzenia się w niebo. Dziś kierunek na północny zachód. Niestety szybko znaleźliśmy się w parterze. Nawet tu jednak się nie poddajemy. Ani ja, ani Madmax ani Saszka. Mnie znosi na tyle, że nie mam szans dotrzeć już do lądowiska. Wiatr niepodziewanie silnie spycha na wschód. Znajduję łączkę ze stogami, krótką trawką. Tuż przed nią jest chaszczowisko. Oczywiście podmuch wiatru zatrzymuje mnie tuż nad nim i sadza mnie w tych dwumetrowych zielskach, półtora metra przed piękną, przystrzyżoną zieloną traweczką… Diabli nadali! Rzucając kilkoma mało wybrednymi słowami natury technicznej, wyciągam skrzydło z tych gigantów, ciesząc się niezmiernie że to nie barszcz Sosnowskiego. Wychodzę na przyjemną traweczkę, spluwając ostatnim technicznym przez lewe ramię stawiam skrzydło i sprawdzam, czy wszystko dobrze jest. Jest. Kładę je już spokojna na traweczkę rzeczoną i składam cały sprzęt. Krótkie komunikaty na radio. W końcu i tak każdy wraca po swojemu, bo chłopaki też nie dotarli do oficjalnego lądowiska. Powrót już z plecakiem nie jest jednak tak prosty. Trzeba przemaszerować przez kilka jeszcze zagonów z takimi mało przyjemnymi chaszczami. W końcu trafiam na nierówną drogę. Taką trochę polną, trochę leśną, trochę górską. Docieram do zabudowań! Jak dobrze! Piękna drewniana chatynka przyciąga moją uwagę. Zanim schowałam aparat, doskoczył do płotu dziarski staruszek i pokrzykuje pytając po co ja robiłam zdjęcie. Z uśmiechem odpowiadam że chatynka piękna a w Polsce takich coraz mniej. To uspokoiło i nawet wbiło w dumę staruszka, który prężąc pierś zaczął bez najmniejszego śladu agresji wychwalać swój dom i wszystko dookoła. Zrobiłam jeszcze jedno zdjęcie. Pożegnaliśmy się tak wszechobecnym w tym miejscu „Z Bohom” i poszłam dalej w poszukiwaniu asfaltu. Niebawem doszłam i do niego. W mojej wyobraźni natrętnie pojawia się butelka z chłodnym napojem. Jakimkolwiek ale chłodnym. Cywilizowany asfalt niesie ze sobą dobrodziejstwo sklepiku. Tu możliwe staje się ziszczenie tego co opętało moją wyobraźnię. Dostępne jest schłodzone piwo, coca-cola i jedna buteleczka pepsi. Ostatnia. Etykieta jest zapleśniała i odrażająca troszkę, ale jest mi wszystko jedno. Po prostu chcę bardzo pić. Na radio słyszę Madmaxa wywołującego mnie. Odmeldowuję się i ustalamy, że za parę minut dotrę do nich. Chłopaki oczywiście dotarli do baru, gdzie już zdążyli zamówić po piweczku. Faktycznie po może 10 minutkach już pomagają mi ściągnąć plecak i z podziwem przyglądają się butelce z odrażającą etykietą. No bo przecież zabrałam ze sobą. Nie powinnam się pochorować po tym, ale kto to może wiedzieć? Zakupuję kwas chlebowy i korbaczyki, które tu nazywają się „kocurki”. Siadamy i rozmawiamy o dzisiejszym zlocie. Chwilę później zaczyna padać. A w sumie lać. Mimo pełnego słońca. Krople w swym straceńczym pędzie lśnią niczym diamenty w promieniach słońca, po czym roztrzaskują się o chodnik, asfalt, dach… Mgnienie, mignięcie i już ich nie ma. Jedna za drugą. Wszystkie kończą dokładnie tak samo. Mrukliwe grzmienie, które słyszałam jeszcze pakując sprzęt, teraz się nasila. Chmury wybudowały się rozlegle i dość szybko. To nam tłumaczy dlaczego nie było za bardzo latania. To ta smocza chmura wycięła nam termikę i możliwości dłuższego pobujania się w powietrzu. Ale patrząc na to co się dzieje, jestem szczęśliwa, że jestem na ziemi. Dołącza się do nas Larissa – żona Saszy. Dość długo siedzimy rozmawiamy, próbujemy tutejszej wódki. Na rozmowach polsko-kraińskich czas płynie szybko. Może nawet za szybko? Gdy rozchodzimy się każdy w swoją stronę, mam uczucie niedosytu. Jeszcze tyle tematów nie zakończonych, a ile nawet nie zaczętych? Jutro też ponoć jest dzień. Znów będzie szansa polatać i szansa na dalsze rozmowy. Oby tak było!

Z rzeczy, które mnie tu fascynują i są urokliwe: nigdzie nie dostrzegłam kasy fiskalnej. Można nawet zapłacić kartą – jeśli potrzeba, ale kasy fiskalnej nie ma. Wszystko na zeszyt, na notatki, pieniądze trzymane w portfelach albo saszetkach. Tylko w naszym barze, w którym się stołujemy można dostać paragon. Na dużej, takiej guzikowej kasie, jakie u nas zniknęły dobre dziesięć, dwadzieścia lat temu bezpowrotnie. Ukraina to dziki, ale i piękny kraj, gdzie nie wszystko jeszcze jest poukładane pod regulaminy i wytyczne zachodu. Ma to oczywiście dobre jak i złe strony. Dla każdego inne podejrzewam…

Z listów od Zbyszka: „Jestem już w pełni sprawny. Tak mi się przynajmniej wydaje. Chłopaki są kochani. Przynoszą mi jedzenie. Chciałem spróbować szpitalnego. Przyszła pani i powiedziała że jest kasza. Lubię kaszę, więc idę popatrzeć co catering przyniósł w bańce na mleko. A w środku zamiast kaszy wiadro kleju do tapet. Grzecznie powiedziałem, że nie jestem głodny.”
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017