o 21.00 docieramy w końcu do stolicy...
ku naszemu zdumieniu zaledwie raz trzeba było zawrócić i raz, będąc już w okolicy zapytać o wjazd na właściwe podwórko...poszło w sumie bezboleśnie...
ufff...
wanna i odmakanie...;)
choć chyba wolałabym jeszcze trochę posiedzieć w brudzie - byle w trasie i "krzakach"...
ale nie da się...