Dotarliśmy dizelkiem po basenie do Jeleniej Góry gdzie wypatrywał nas kolega Piotrunia...
zaciągnął nas do pizzerii i wesoło śpiewając i wyczyniając istne harce zjedliśmy tak zwany obiad...
mój pech podróżniczy zachichotał tańcząc na ladzie gdy przyszło do płacenia...w obu kartach i bankomatowej i kredytowej...wyskoczyło że wbijam niewłaściwy pin...ale jak to tak??...
panowie tarzali się ze śmiechu...
cudownie...