kolejny Magnus na naszej drodze...
Wiking żywcem z preszlości wyciągnięty...wielki jak dom, rudy, zbasowany...wyglądający trochę na zakapiora ale w sumie dobry człowiek...
znalazł się na środku drogi zupełnie niespodziewanie ze swoim autem...
Islandia po 19.00 pustoszeje...a ten tu po 21.00 jechał i to taką małą nieuczęszczaną drożyną...zesłaniec niebieski chyba ;)
Jedzie aż do stolicy!! czy to nie Marsjanin?? nietypowy całkowicie...
jedzie cała noc a my z nim spory kawałek...uczę się słówek islandzkich a on polskich z gorszym wynikiem ;) po angielsku prawie nie mówi...
wypowiadam jedno jedyne proste zdanie po islandzku...że drogi są złe...a on ROZUMIE ;)
jestem z siebie dumna;)
docieramy aż pod miejsce gdzie ponoć się urodził Eryk Rudobrody...tu zostajemy na noc ...