To niesamowite...
nie znamy ich w ogóle a goszczą nas jak rodzinę...
to znajomi Piotra...
odpoczywamy chwilę, noc i znów na trasę... dzięki temu Krzysiek dochodzi do siebie...
Odwiedzamy jeszcze ciekawe miasteczko Flateyri: ponad połowa mieszkańców to Polacy...a dodatkowo okazuje się, że Islandczycy nie są w stanie wytrzymać naszych ognistych temperamentów i zaczęli się stąd po prostu wynosić...smutne...ale jakże prawdziwe :(