Znów u znajomych w molochu zwanym Londek...
Wyjeżdzaliśmy ze Szkocji przez okolice Gretna...
ciekawa miejscowość z ciekawą historią...
w zamierzchłych czasach, gdy Szkocja była odrębnym bytem sporo par młodych uciekało właśnie tu z Anglii aby pobrać się w sekrecie...czemu? ano temu, że w Szkocji nie potrzebna była zgoda rodziców i nic nie stało na przeszkodzie młodziakom aby się poślubić... a potem to już wiadomo, po frytkach ;)
pospacerowaliśmy też po Murze Hadriana - nieźle się namęczył żeby się od tych wstrętnych i dzikich Szkotów odgrodzić wieki temu...
W międzyczasie załapaliśmy się na niezły kąsek... szkockie zabawy i konkursy...
cały dzień na stadionie...
zawody w rzucaniu palem - ledwie 15-metrowym, rzucanie kulą i szkockie tańce tradycyjne...
zawody kapel dudziarskich...na koniec organizatorzy nie wzięli pod uwagę ewenualnych turystów...czyli nas...wypuścili wszystkie kapele plus dwie orkiestry wojskowe na to boisko... i wszyscy na raz zaczęli grać... dobrze, że choć to samo i w miarę równo...
dudy słyszeliśmy jeszcze kilka dni później... wszędzie, nawet śpiąc ;)