Czasu na lotnisku w Monachium mam znów brutalnie dużo...
odnajduję "swoją" dyndającą kapsułę i ku niezadowoleniu innych oczekujących zapadam się w nią na długie godziny...z książką...
senność przychodzi niespodziewanie i na placach...
dobrze że przezornie nastawiłam budzik...