Uffff...
po długiej i dość skrupulatnej odprawie udało nam się wyjść przed pięęękny gmach lotniska Pulkovo w Petersburgu...
był kierowca i zabrał nas do upragnionego hotelu...
jechaliśmy i jechaliśmy...miasto nocą wyglądało niesamowicie a ja nie mogłam się napatrzyć na cyrylicę otaczającą mnie zewsząd...jak bardzo się cieszyłam że udało mi się oswoić z nią na tyle, że byłam w stanie przeczytać szyldy i neonowe reklamy...
kierowca niespodzewanie dowiózł nas na miejsce, zajeżdżając pod moloch wielkości połowy Pałacu kultury!!!!...
nie mogłam uwierzyć...
13 pieter i 5 części : cztery skrzydła i centrum...na każdym piętrze kilkaset pokoi...
Jezusie Nazareński...
to widmo z sennych koszmarów lub tandetnych horrorów klasy D....
ale cóż... można czasem pozwolić sobie na takie szaleństwa!
po pierwszej dotarłam do swojego pokoju i zapoznałam się z półprzytomną współlokatorką...
a teraz już tylko spaaaać....