Znów to lotnisko...
matuchno - powoli zaczynam rozpoznawać lotniska i ich układ...zaczynam się w niektórych z nich orientować...
straszne!
Tu szybko i sprawnie...
no, może tylko nerwowo bo zapomniałam do bagażu głównego przełożyć ulubionego scyzoryka... i cichutko przyczajony się zabunkrował w kieszeni plecaka podręcznego...
z duszą na ramieniu pościłam go na prześwietlenie w Polsce łkając, że będę musiała się z nim rozstać...ale jakoś nie wiedzieć jak poszło!!! nikt nawet się nie zająknął...
ale w Niemcach tkwi to cholerne poczucie ładu i przestrzegania wszystkich przepisów...tu już nie ma szans...a jednak!!!
udało mi się dwukrotnie wnieść scyzoryk szwajcarski wnieść na pokład samolotu...
nieźle??
ponoć organizatorzy konferencji wiedzą już, że się spóźnimy i będziemy o północy zamiast o 14.45... ponoć ktoś po nas i tak wyjedzie...
ale miło...