Geoblog.pl    keyla    Podróże    Samotnie u Bram Afryki...szczypta nauki i garść przygody    Tym razem to ja jestem opiekunem
Zwiń mapę
2009
05
mar

Tym razem to ja jestem opiekunem

 
Maroko
Maroko, Fès
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4944 km
 
Pobudka była niespieszna. Lało, więc ze zdjęć znów nici... Szkoda, bo miejsce na prawdę piękne... "Może następnym razem?" :)
Sprzątamy i zbieramy sie niechętnie do miasta. U cioci małe śniadanie i nieodzowna herbatka. Autobus mam dopiero o 13.30 więc postanawiamy spotkać się z Jawadem. Gości w ramach CS dwie dziewczyny z Danii i dlatego nie mógł z nami pojechać. Koniec końców wszyscy lądujemy u Zaida (przyjaciel z paczki Youssefa i Jawada) w domku. Jest nas łącznie chyba z 10 osób. Oczywiście - herbatka :) ... Znajduje się jakoś darrabuka i gitara i jakieś tam tradycyjne dziwaczne instrumenty... I jest pięknie ... Hafid znów śpiewa! znów nieśmiało i rozkręca się i czuje coraz swobodniej... A my? My tańczymy w rytm wybijany na bębnie, śpiewamy z Hafidem i ogólnie doobrze sie bawimy! Włącza się nawet Zaida mama, trelując po nomadzku z kuchni... :)
Niestety - czas mija i nadchodzi moment rozstania. Wszyscy odprowadzili mnie na autobus, Jawad pożegnał mnie w mowie kurzęcej, w której jest rewelacyjny. Wyściskałam się z każdym z nich, wiedząc, że mimo krótkiego czasu z nimi spędzonego, będzie mi tęskno do tej jakże domowej Khenifry... nie wiem czy jeszcze kiedyś tu wrócę... jak zawsze 10 razy zostałam poproszona o ostrożność. Niechętenie wsiadam do komfortowego autobusu CTM. Brak w nim tej niespokojności i niepewności publicznych zwykłych autobusów. Ale trzeba jechać. Fes czekai dziś mam odebrać dziewczyny z lotniska. A skoro obiecałam to obiecałam! tak więc wiezie mnie ten wypasiony autobus do wieeelkiego miasta... Nie lubię wielkich miast, ale co robić? Przynajmniej zobacze te osławione garbarnie!
Dojeżdzam stosunkowo późno, więc decyduję się jechać prosto na lotnisko i tam zaczekać na moje towarzyszki chwilowe. Ponoć nie jeżdzi już nic oprócz taksówek Grandtaxi... sprawdzam w dwóch- trzech miejscach i odsyłaja mnie na grand... Wiec stargowuje ze 120 na 100 dirhamów i jade smutna trochę, bo jakoś myśle że na pewno tańsze rozwiązanie MUSI BYĆ! Ale trudno. Jade! O 18.45 czekam w gotowości przy wyjściu pasażerskim aby nie przegapić poich podopiecznych. O 19.20 zaczynam się niepokoić. Pan z obsługi lotniska, który przyglądał mi się już od 17.00 - również :) Dzwonię. Stoją w kolejce do odprawy i pieczątek...więc wszystko dobrze... Ach, nie wspomniałam ... moje przeczuciaokazały się słuszne - oczywiscie że są autobsy... specjalne za 20 dirhamów i publiczne za 3 dirhamy... Głupol ze mnie... :(
Po szczęsliwym odnalezieniu, czas ruszyć do miasta. Oczywiście odmawiam taksówkarzowi i idzemy na autobus. Pan wymięka i za chwilę za 1/3 ceny jedziemy do Mediny. Hotel "Cascada" przy samej bramie głównej zostaje na jedną noc naszym domem. Cena znośna - 60 dirhamów i to z prysznicem i europejskim kibelkiem!!! :) cóż za luksus! Po pierwszych złapanych przez moje "podopieczne" w postaci Basi i Kasi udajemy sie na wieczorny spacer. Pewne siebie w swojej trzy-osobowej gromadzie szwędamy się po ciasnych uliczkach medyny, któa na prawde zdaje się być labiryntem. Stosunkowo szybko dorabiamy się młodocianego przewodnika mówiącego zadziwiająco dobrze po angielsku. Oczywiście początkowo chce nas namówić na kolację, ale gdy mówimy że najpierw planujemy spacer a dopiero później posiłek...przyczepia się do nas i oprowadza po ciemnych zaułkach opowiadając zarówno o medynie jak i o doskonałości posiłków przyrządzanych przez jego ojca... :) Ceny proponowane są przystępne, obiecujemy więc zjeść u niego. Snujemy się, a chłopak nam opowiada... W sumie całkiem dobrze się złożyło. mój gospodarz z CS tym razem mnie olał, więc nie mam co narzekać. Tajin okazał się bardzo smaczny, choć oczywiście nie tak smaczny jak przyrządzany w domu:) Dowiadujemy się, że garbarnie jutro, czyli w piątek są otwarte i "pracujące" !!! ależ mam szczęście! To na prawde dobra wiadomość, bo jestem tu tylko jedna dobę i jest to jedyna rzecz którą w wielkim mieście Fes chciałam zobaczyć. Po powrocie do hotelu w końcu biorę prysznic. Poprzedni był berberski - czyli wiadro wody w kiblu... jeszcze w Ouarzazate, kawałek czasu temu. W przecież w międzyczasie zdążyłam przejść zapachem ogniska z ostatniego noclegu. Bardzo lubię ten zapach i szkoda mi tak na prawdę się go pozbywać z ubrań i skóry...
Zasypiam znów jak dziecko i po raz kolejny nie słyszę porannych, w ciemnościach rozlegających się nawoływań do modlitwy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017