Po niemiłych przeżyciach w Rzymie wróciłam dzięki pomocy Mola do Pizy i od razu na lotnisko... pogoda psia, choć czasu na "zwiedzanie" by jeszcze było, to jednak przemieszczam sie od razu na lotnisko...mijam szybkim krokiem wieżę, spoglądając na nią po raz ostatni... może zobaczę cię kiedyś w słońcu?? ...
tym razem trochę się cieszę z powrotu do domu...dużo spraw do pozałatwiania po tej nieszczęśliwej kradzieży...choć przecież mogło być duużo gorzej?
głowa do góry!