Wstaliśmy niespiesznie
Chyba jednak byłam bardzo zmęczona bo tak jak się położyłam, tak spałam calutką noc...
po śniadaniu zbieramy się na spacerek do greenwitch... odwiedzić południk zerowy i postawić nogi po obu jego stronach jedocześnie... dać się rozerwać pomiędzy wschód i zachód :D
Spacerujemy w ten słoneczny dzień zupełnie jak nie w Anglii po rozległym parku... Kasia pokazuje mi jego cudowny zakątek - z ziołami! jest lawenda, rozmaryn, rumianek, oregano, maga - czyli roślinka której liście pachną po roztarciu jak rosołek z maggi (na prawdę!) i wiele wiele innych...
potem spotykamy wiewiórę ciekawską i bezczelną na dodatek :)
jest też przesympatyczny koncert jazzowy i jest głowny punkt programu czyli południk "0" :)
Okazuje się, że nie tylko ja jestem tu po raz pierwszy. Moi gospodarze również odkrywają to miejsce dla siebie, mimo iż już kilka lat mieszkają w Londynie.
Dochodzę do wniosku, że jeśli kogoś nie interesuje architektura i zgiełk miasta, Londyn powinien omijać szerokim łukiem. Nie ma tu prawie nic, co zaspokoiło by ciekawość inną od turystyki miejskiej. Jedynie spotkanie z przyjaciółmi czy rodziną może zrekompensować przyjazd tutaj. Ja cieszę się, że poznałam Pietrka i Kasię... to mi wystarcza za wszystko. Patrzę na nich ukradkiem... są dla mnie tak swojscy i bliscy jakbym znała się z nimi od dawna... a w ucho wpadają tak bliskie mi dżwięki lubelskiej mowy...
Po powrocie szybki obiad i gnamy na mszę do Ignacego. O 19.30 Rafałek będzie ją prowadził! Jeszcze nie widziałam go tak normalnie prowadzącego mszę... tylko prymicyjną pamiętam... Jestem pod dużym wrażeniem i polskiej wspólnoty - ogromna! i kazania rafałowego i inności jednak od tego co w Polsce. Herbatka na zakrystii po mszy zachwyca mnie najbardziej! Poznaję pobieżenie tych, którzy z Rafałem są tu najbliżej...
A potem znów trzeba się zbierać i ruszać dalej. Autobus mam o 23.15.
Kasia i Pietrek znów odwożą mnie na dworzec. Troskliwie pilnują, abym wsiadła do autobusu, życzą powodzenia i obiecujemy sobie spotkać się nie raz jeszcze!
Niestety, okazuje się że mój autobus jest kompletnie zapchany ludźmi i z planu wyspania się w drodze guzik z pętelką mam...Trudno! Jutro w końcu może się wyśpię ?
dostrzegam już pierwsze oznaki szkotlandii... kilty zaczynaja falować przed moimi oczami...