Wczesno-poranny zgiełk i harmider w moim mieszkanku… oczywiście wiele spraw nie załatwionych i nie dopiętych… jak zawsze :)
Nie wysłane maile, nie zapłacone rachunki, nie pozmywane naczynia, nie wyniesione śmieci, nie ogarnięty pokój…i jeszcze kilka innych…
Zostawiam to za sobą…rachunki biorę w garść i pakuję do plecaka – zapłacę gdzieś po drodze! Maile też gdzieś po drodze wyślę :) zawsze jest rozwiązanie!
6.30 – zjawia się Justynka i pakuje wszystko do auta: ona upycha te nasze bamble po bagażniku i tylnym siedzeniu… ja ogarniam siebie i zmywam naczynia, wynoszę śmieci i próbuje doprowadzić mieszkanie do stanu znośnego, aby po powrocie nie przedzierać się przez dżunglę pleśni… Kuba dzielnie pomaga i w sumie dochodzę do wniosku, że posiadanie kogoś, kto pomaga i logistycznie też organizuje wyjazd powoduje swoiste rozprężenie wewnętrzne… tyle rzeczy o które się nie muszę martwić… a jednocześnie o których powinnam chociaż pomyśleć, żeby być zorientowanym w sytuacji… nie myślę i nie orientuję się :)
Żegnamy się serdecznie z Kubą – moim bohaterem dnia i każde z naszych aut rusza w swoją stronę…
Przy wjeździe na prom oczywiście znów kłopot z drogą dojazdową – chyba zawsze tak będzie i to nie koniecznie problem w tym, że jadą dwie baby… a skąd to wiem? Bo nie jesteśmy jedynym autem które wyczynia karkołomne próby wbicia się na właściwy kawałek asfaltu…
Udało się!
Potem jeszcze tylko przemykamy – oczywiście, że omyłkowo – przez bramę wjazdową dla TIRów… No i już w sumie jesteśmy w sznureczku aut pakowanych na prom…
Droga do Karlskrony nawet się nie dłuży aż tak…
Największym osiągnięciem jest dokończenie abstraktu (czyli streszczenia projektu badawczego łącznie z wynikami i wnioskami – i spróbujcie to zamknąć w 2500 znakach …) i przygotowanie go do wysłania…
Doświadczyłam również rozrywek – pierwszy raz w życiu zagrałam w BINGO!!! :)
Zasady załapałam w mgnieniu oka i już sprawdzałam te cyferki, zakreślałam lub też irytowałam się że cyferek czytanych przez pana nie ma na mojej karteczce… emocje zaczęły sięgać zenitu…do wylosowania zostało ostatnie 10 kulek a ja mam 6 nie skreślonych pól…
O-67! Mam! Jeszcze tylko pi… „Bingo!” – słyszę z drugiego końca sali… o, do diaska… i po zawodach… chlip… litrowa butelka Baileys’a znalazła innego właściciela…
Wracam do Justynki… aby pan przestał na nas krzywo patrzeć kupujemy herbatę i ciastko w barze do naszych chrupków pszennych i herbaty w termosie… Zaliczamy jeszcze pokaz barmański i dochodzimy do wniosku, że na promie Steny Line coraz więcej wagi przywiązuje się także do jakości podróży, do tego aby pasażerom zapewnić jakąś rozrywkę, a nawet tym, którzy podróżują z dziećmi aby umilić czas… są specjalne grupy dla dzieci, w których przygotowują przedstawienie później prezentowane rodzicom na scenie… jest film, są gry i zabawy, konkursy i turnieje… słowem – wszystko, aby czas minął szybciej i przyjemniej. Jest to miłe zaskoczenie dla mnie – kiedyś (kilka dobrych lat temu) nie było takich aż możliwości…
Podczs prezentacji najmłodszych pasażerów – ich występów tanecznych, śpiewaczych czy kabaretowych wyławiamy jedno… wyławiamy motto naszego - mimo pracowo-naukowego jego charakteru - wyjazdu:
„Dlaczego Ośmiornica ma takie długie nogi?
- żeby lepiej spędzać wakacje!”
Urocze…
Przygodą podróży staje się dla nas Szwedka która wykupuje kartę na internet i pożyczając ode mnie komputer zostawia nam tą kartę. Dzięki temu mamy pół godziny bezprzewodowego satelitarnego neta za darmo. Wysyłam maile i sprawdzamy kilka drobiazgów. Potem zabawa się kończy.
Wyruszamy więc na tak zwany szumnie spacer…pałętamy się po pokładach i grzejemy w zaskakująco radośnie nam przyświecającym słońcu… rozmowa toczy się wartko i ani się obejrzałyśmy i już skaliste i szkierowe wybrzeża Karlskrony… pogoda wymarzona…bez najmniejszych problemów wyjeżdżamy i śmigamy na północ… na Vetlandę… Bez przygód – mój Podróżny Paskud się wynudził – docieramy aż do Lindshammar – nad przepięknie położone jeziorko…na parkingu zostajemy na noc…już tylko ja dopijam herbatę zmieszaną z kisielkiem – taki mały eksperyment – i pakujemy się do namiotu. Zostawiam go otwartego do samego końca zamykam tuż przed zaśnięciem…
Witaj Skandynawio – witaj już po raz kolejny i pewnie nie ostatni…
Niech przyśnią się nam skandynawskie sny …