Tym razem się udało! Spałam niespokojnie, o 4 przebudziłam się zaniepokojona, że zaspałam… było ciemnawo, więc jeszcze czas… o 4.38 obudził mnie blady przedświt. Zerwałam się i szybko zebrałam do wyjścia. Wszystkie zabawki skompletowane – można ruszać! Ale niestety – słońce wstało na zupełnie pustym niebie, na płaskim jak stół horyzoncie… było trochę mgieł i trochę ładnych momentów… ale lampa ostrego światła już godzinę po wschodzie była tak silna, że przepalała pięknie wszystkie niemal kadry… Pobawiłam się trochę makro, zerwałam trochę jagód, posiedziałam uchachana w mokradłach, zebrałam jednego nad wyraz dorodnego czerwonogłówca i poszłam do auta. Justynka jeszcze spała... przyjrzałam się namiotowi. Pięknie ustawiony i otoczony w sumie z 3 stron przez wodę. Spokojnie i bezwietrznie… Słońce zaczyna prażyć… przygotowuję śniadanie – zupa pieczarkowa ze świeżym grzybkiem, woda na herbatę w termosie… ja popijam barszczyk czerwony – pychota… gdy wszystko gotowe budzę Justynkę. Muszę się po niej poturlać, żeby doszła do siebie i wstała, ale w końcu się udaje:) Ja się wyleguję, a ona się kąpie… woda zimna diabelsko, ale cóż – w Norwegii się dało radę to tu też się da! Ja tam nie mam zamiaru…
Zbieramy się i docieramy do Parku Narodowego Oulanka… Tu są ostoje niedźwiedzi, wilków, łabędzi krzykliwych, okazuje się, że także żubrów i jeszcze kilku innych gatunków zwierząt. Jest tu też piękna rzeka Oulanka, wodospadami wpadająca do niewielkiego jeziorka… na wiosnę ponoć yto najbardziej bystra rzeka Finlandii… spędzamy pół dnia snując się wzdłuż jej skalistych brzegów, ja fotografuję, Justynka czyta książkę… spacer kończy się na plaży – a raczej plażeńce po drugiej stronie jeziorka, przez które bystro przepływa rzeka… aby potem przenieść się na rosyjską ziemię i wpaść do Morza Białego. Myślimy o tym, aby zebrać potrzebne rzeczy i wyruszyć w tutejsze lasy, nocując w porozrzucanych chatkach noclegowych. Jednak widok pary mijającej nas z bagażami i z czajniczkiem dziarsko dzierżonym przez panią w ręku i świadomość, że pewnie takich osób jest więcej, odwodzi nas od tego zamiaru… w końcu granice z Rosją raczej do mocno zamieszkałych nie należą, a skąd wilki, niedźwiedzie czy łosie mają wiedzieć że gdzieś tam kończy się granica Parku i najlepiej jakby jej nie przekraczały… Z centrum informacyjnego i tak wypłoszył mnie wielki wypchany niedźwiedź brunatny… i kilka innych wypchanych „eksponatów”… brrrr… Szkoda, że nie znamy kogoś tutejszego kto, pomógłby nam dostać się w naprawdę dobre miejsce… na obserwacje niedźwiedzi można na ten przykład zgłosić się do fachowej firmy oferującej prowadzenie takich obserwacji (również na inne zwierzęta, m.in. wilki, głuszce, cietrzewie, orły bieliki, rysie), ale cena od osoby za jeden wypad to 120 euro… zwariowali w tej Finlandii chyba…
Jedziemy więc spokojnie dalej, małymi dróżkami w rejonie Kuusamo, gdzieś pomiędzy drogą krajową 5, a granicą Rosyjską. Raz nawet z ciekawości dojechałyśmy najbliżej jak się da do granicy. Minęłyśmy znaki stref nadgranicznej i dotarłyśmy do czerwono-żółtego szlabanu, za którym gęsto rosły chaszcze i drzewa… no to zawróciłyśmy nad jeziora… znów poszukiwania dobrego miejsca na nocleg… czekam już tylko zakopania się w śpiworek bo głowa boli nieznośnie… w końcu jest. Może nie wymarzone, ale podobnie jak wczoraj namiot otoczony jest z trzech stron wodą… słychać ptactwo wodne… i dźwięk elektrycznej czy też spalinowej piły… szkoda. Ale już tu zostajemy. Finlandia jako kraina jezior jest niewątpliwie piękna. Szkoda jedynie, że większość z tych jezior jest delikatnie - ale jednak – zabudowana domkami: ślicznym, drewnianymi i nie rzucającymi się w oczy, i definitywnie i zdecydowanie ogrodzonymi… lub w dowolny inny sposób odcinającymi dostęp do linii wody. Czasem więc mijamy kilka jeziorek zanim uda się znaleźć miejsce na auto i namiot. Po prostu nie ma jak i gdzie zjechać… Pogoda letnia całkowicie. Niespodziewanie dla samej siebie znów przerzuciłam się na bose stopy w sandałkach, brązowe płócienne spodnie i koszulkę na ramiączkach… fajniście! Znów zakopujemy się i odpalamy filmik. Dziś na tapecie „Kochanice Króla”… zasypiamy w ciepłą, letnią noc… Po raz pierwszy od dawna doświadczamy prawdziwej, ciemnej nocy i patrzymy na nocne niebo upstrzone piegami migających gwiazd… Piękno drobiazgów, na które w domu nie zwraca się często uwagi…