Geoblog.pl    keyla    Podróże    Kvinners Nordiske Expedisjon 2009    Popołudniowa Kalevala
Zwiń mapę
2009
23
sie

Popołudniowa Kalevala

 
Finlandia
Finlandia, Paalasmaa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6035 km
 
Na świt tym razem nie wstałam. Nie dało się. No trudno. Głowa nadal boli, ale na prochy jeszcze się nie decyduję. Za to rozgrzana w promieniach słońca, które zaczyna mocno przyświecać decyduję się na kąpiel. Tym razem moja kolej. Woda jest zimna, ale nie przerażająco lodowata… Orzeźwiam się i pobudzam krążenie krwi. Robię dwa niewielkie kółeczka i wystarczy! Czuję chłód przenikający przez skórę do wnętrza ciała. Jest mi z tym dobrze, bo gdy wychodzę z wody uderza mnie fala gorąca i czuję, że napłynęła też nowa energia! Nie decydujemy się na śniadanie tu, bo za tłoczno… ktoś godzinę temu odbił łódeczką na silniczku metr czy dwa od nas, teraz właśnie wraca… zza drzew ciekawsko wyglądają dachy czyjegoś domu… a nam się marzą grzanki z ogniska… jedziemy więc w poszukiwaniu idealnego miejsca na wykonanie tak skomplikowanego śniadania. Po ponad godzinie w końcu udaje się: rozległy parking przy jakimś hotelu nad jeziorem… odjeżdżamy w najdalszy kąt, przy którym jest niewielka płaska polana… znajdujemy na niej drewno i kamienie niezbędne do wykonania naszego zamierzenia… Udaje się! Po chwili ogień płonie wesołym, niewielkim płomieniem, a my przystępujemy do dzieła. Śniadanie wychodzi nam po mistrzowsku! Są grzanki „na dziko” i herbata „na dziko” Pychota! W domu niemożliwe do wykonania no i nawet jeśli, to nie smakuje tak jak w terenie… A jak zrobić takie śniadanie? A proszę bardzo:

GRZANKI „NA DZIKO”

Składniki:
Chleb turystyczny ciemny
Ananas w puszcze w plastrach lub kawałkach
Ser żółty
Pomidory w puszce, sos pomidorowy, pulpa pomidorowa, keczup lub cokolwiek w ten deseń
Łono natury
Ognisko

Wykonanie:
Rozpalić ognisko i ułożyć w nim kilka kamieni tak, aby można było na nich cokolwiek postawić i aby ogień był blisko nich. Na turystycznym chlebie ułożyć ananasy, przykryć serem i ułożyć na kamieniach. Poczekać aż ser się stopi, a chleb przypali leciutko. Zabrać grzankę w miarę delikatnie bo chleb się będzie kruszył. Położyć grzankę na przykrywce od menażki lub innym talerzo-podobnym przedmiocie, przyozdobić keczupem, sosem pomidorowym, pomidorami czy czymś w ten deseń. Spożyć siedząc na trawie lub drewnianej kłodzie, zapatrzonym w piękny krajobraz rozpościerający się przed nami bądź nostalgicznie wpatrując się w ognisko.

HERBATA „NA DZIKO”

Składniki:
Kubek metalowy bądź termiczny, lub termos
Herbata czarna co myśli rozjaśnia najlepiej „earl greay”
Woda do zaparzenia trunku
Sok malinowy bądź żurawinowy
Łono natury
Ognisko

Wykonanie:
Wodę wlej do menażki, ustaw na kamieniach na których masz zamiar lub już upiekłeś grzanki „na dziko” i poczekaj aż woda się zagotuje. Zestaw menażkę z ogniska i poczekaj aż rączka będzie możliwa do uchwycenia. Zalej herbatę w kubku lub termosie i poczekaj aż herbata się zaparzy. Dodaj według uznania soku. Delektuj się pływającymi drobinkami popiołu, ewentualnie wypluj te większe. Spożywaj w spokoju, dojadając grzanki na omówionej już wcześniej trawie bądź drewnianej kłodzie, również nie zapominając o wpatrywaniu się w krajobraz tudzież ognisko.

Zeżarłyśmy po dwie takie grzanki, wypiłyśmy herbatkę, cedząc czasem przez zęby popiół co wiatr nam go filuternie do wody dosypał… nacieszyłyśmy się spokojem i ruszamy dalej ku nowym przygodom. Dzień mija nam spokojnie… docieramy do miasteczka, w którym postanawiamy kupić płytę kompaktową i utworzyć wyjazdową składankę muzyczną… tak aby wszystkie hiciory wyjazdu zebrać w jednym kawałku i nie przekładać za często płyt… W tym celu udajemy się do sklepu typu market. Płyt nie znajdujemy, a panie po angielsku nie bardzo… za to pada zaskakujące mnie w pierwszej chwili pytanie: „a wy z Rosiji?” „niet, z Polszy” – opowiadam dziwiąc się sama sobie. No przecież! Tak blisko granicy to znają język zza miedzy… próbuję wytłumaczyć czego szukamy… najpierw pani prowadzi mnie do działu z tamponami i podpaskami „niet” odpowiadam krótko, potem lądujemy na dziale pieluch dla dzieci… znów krótkie „niet” i prznosimy się do działu z kosmetykami… „niet”…,„?”… „ elektronika”… „aaaa… elektronika! Haraszo! Wy pójdziet na liewa, haraszo?” „Haraszo, bolszoloj spasiba!!!”… no to Justynko pajdziom w dwajom do eletronijski markiet w drugiej części budynku… O szczęście wielkie! Nie dość, że znalazłyśmy płytę za 1 euro sztuka to na dodatek znalazłyśmy lody… DUMLE… pyyyyszneee jak diabli!!! :) rozpusta na całego! Przyglądamy się autom na parkingu wcinając lody. Faktycznie dominują ruskie rejestracje… czy oni tu na zakupy przyjeżdżają?...
Docieramy do małej miejscowości Kuhmo i tu niespodzianka. Trafiamy do niewielkiego centrum Kalevali – czyli fińskiego eposu narodowego! Spędzam ponad godzinę na rozmowach z panią, która tu jest. Opowiada mi o powstaniu Kalevali, czyta w różnych fińskich dialektach fragmenty, opowiada mi o tym jak zbierano materiały na których bazuje Kalevala – pozwolił nawet obejrzeć tomiszcza w których te wszystkie podania i pieśni są spisane… wygląda to trochę jak biblia… ja jej opowiadałam o Oskarze Kolbergu i jego dziele życia… dyskutowałyśmy o tym jak dawna kultura zanika i jak ludzie, którym zależy na tradycjach starają się tą kulturę ocalić. Oczywiście okazuje się, że wiele naszych przemyśleń jest poza czasem i przestrzenią i dotyczyć mogą zarówno tradycji polskich, fińskich, lapońskich, afrykańskich plemion, afgańskich czy eskimoskich… pewne problemy dotykają wszystkich społeczności i kultur na całym świecie… zapomnienie przez młodsze pokolenia i próba uratowania od zniknięcia całkowitego… Potem oglądam jeszcze dwa filmiki dokumentalne o powstaniu Kalevali oraz opowiadające wybrane fragmenty z eposu. To jak mitologia fińska, a dokładnie z regionu Karelia.
Czym jest Kalevala dokładnie? Podaniami i pieśniami, w których rzeczywistość splata się z legendami i baśniami, w której znaleźć można bohaterów i opis ich walecznych czynów, zło i dobro, światłość i ciemność, magię… miłość, nienawiść, zemstę i pokorę… można też tam znaleźć wskazówki jak żyć, jak dbać o ziemię, o domostwo, o męża czy żonę… wszystko to splecione w wierszowanej kolebce poezji fińskiej. Bardzo ucieszyło mnie to spotkanie. Sporo się dowiedziałam i znalazłam też polskie tłumaczenia tego dzieła… wydane chyba w latach pomiędzy 1960 a 1980 przez Państwowy Instytut Wydawniczy oraz przez Naszą Księgarnię. Ten wydany przez PIW wyglądał bardziej rzetelnie, natomiast przez NK bardziej chyba przychylał się do konwencji baśni dla dzieci. I tak będę starała się je zaleźć po powrocie. Ciekawe, że Kalevala doczekała się co najmniej 60 tłumaczeń, w tym także na chiński, wietnamski, suahili i jeszcze kilka nie znanych mi języków…
Jedziemy dalej szukając powoli miejsca na nocleg. Decydujemy się na dotarcie na wyspę na jeziorze Pielinen, do miejsca śpiwnie zwanego Paalasmaa… drogę częściowo stanowi kursująca niemal non-stop barka, posiadająca nawet przerywaną linię oddzielającą pasy ruchu:) Znajdujemy idealne miejsce… Jest chyba najładniejsze ze wszystkich dotychczasowych noclegów w Finlandii… Namiot rozbijamy na piasku… żwirowym piasku na samiutkiej plaży… jezioro jest śliczne, ogromne, i pełne wysepek i skalistych brzegów…Nastawiam budzik na 4.30. Jedyne co martwi, to zasnuwające coraz szczelniej niebo chmury… Dziś w kinie wieczorową porą „Into the Wild” – film o chłopaku, co po studiach spalił swoje dokumenty, oddał wszystkie pieniądze na cele charytatywne i przez dwa lata szwędał się po Stanach a potem zadekował się na Alasce i postanowił żyć prosto i dziko… Noc zapada ciemna i ciepła… nie wiem co wyjdzie z porannego wstawania, ale liczę na dobrą pogodę…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017