Wpakowanie się na prom było łatwe i przyjemne. Finarrow to niewielki – jak na gabaryty tego typu promów – transportowiec, na którym podają śniadanka i kolacje, są wygodne fotele i kanapy w „świetlicach” i puszczają kino w postaci przeróżnych filmów. Płyniemy. Atrakcją przedpołudnia staje się burza z ulewnym deszczem i gradobiciem. Rewelacja! Chwilę później zarówno morze jak i nasz dzielny promik skąpane są w promieniach południowego słońca...
Płyniemy a czas mija leniwie... śniadanie, filmiki na dvd puszczane przez obsłgę, lenistwo i za dużo czasu na myślenie...
Siedząc na wygodnej kanapie, w ciepłym świetle lamp "bibliotecznych" porozwieszanych przytulnie na ścianach odganiam niecierpliwie natrętne myśli i refleksje...
Nie lubie powrotów... Nie lubię kończących się historii - tak samo irytuje mnie koniec ksiązki, filmu, dobrego opowiadania, wyjazdu na koniec świata, spotkania z przyjaciołmi, ciekawych przygód w życiu, nowych przeżyć... koniec zamyka z hukiem twardej, zniszczonej okładki kolejny rozdział w życiu... Rozdział, z którym nie zawsze chcę się żegnać tak szybko, jak każe mi życie... Denerwuje mnie chyba również absolutny brak kontroli nad tyloma końcami, które na mojej drodze się zdarzały... owszem, za nimi niewątpliwie następują początki i otwierane są kolejne rozdziały... ale i tak potem, jeśli gdzieś ocieram się o wspomnienia, miejsca bliskie i już nie należące do historii w której jestem w danym momencie... wówczas czuję smutek i tęsknotę za tym co już nie wróci. Tak jak w tym roku, wypływając ze stacji w Honrsundzie... Patrzyłam na odległe Brepollen, na szczyty majaczące daleko i lodowe graulersy sunące ku swojej zagładzie... Wpatrzona w to, co juz za mną daleko, tęskniłam za ludźmi, miejscem... miejsce bez tych ludzi było by już innym miejscem... ludzie bez tego miejsca też byli by juz częściowo innymi ludźmi... więc zostają tylko wspomnienia i myśl o tym, że zawsze cośrównie ciekawego czeka na nas za zakrętem...
rozmyślam i sama się na siebie irytuję za to... bo sama siebie zaczynam wpędzać w nostalgię...
sio, natrętne muchy smutków i myśli przywołujących zadumę...
Mile morskie umykają jedna za drugą...
Do domu coraz bliżej
Żegnaj przygodo... kolejny rozdział się zamyka...
Siooooo.... :)