Dziś nuda...
od samego rana do samego wieczora dłubię w komputerze (w nosie staram się nie dłubać) i walczę z posterem... Jeśli nie zrobię tego dziś to będę przez całą noc ślęczeć aż skończę...
o 18.00 miałam sie spotkać z Beryl i wybrać z nią do muzemu jakiegoś żeby rysować. Nie do końca chyba rozumiem, ale zobaczymy w trakcie...
Wydarzeniem dnia jest informacja, że mó bagaż dotarł!!! Hura!!! w końcu świeże gacie i skarpetki!! :D
punkt 18.00 koncze z radosnym ookrzykiem poster i gnam na złamanie karku do Beryl!
ona również skończyla swoj poster na swoja konferencje i obei radośnie postanawiamy bez nerwów iśc do tego muzeum.
Odbieramy moj bagaż - plecak jest brudny jakby przypadkiem wylądował w kopalni węgla a nie na lotnisku się zawieruszył... ale ważne że jest cały i zawartość też nie uległa zniszczeniu!
do muzeum trafiamy bez opóźnień...
Muzeum...
Należąca do uniwersytetu kolekcja zadziwia... jest w niej tak wiele eksponatów z tak wielu stron świata... A jeśli pomyśleć, że kiedyś była to prywatna kolekcja...
Cała kolekcja pochodzi z czasów wiktoriańskich i zostala ofiarowana uniwerystetowi. Teraz nazywa się dumnie "Belly Pettigrew Museum of Natural History" i jest faktycznie dumą uniwersytetu tutejszego.
St Andrews University to jeden ze starszych uniwersytetów (powstał w 1413 roku) a co do pozimu to jest to 87 uniwersytet na świecie... myślę, że to całkiem nieźle...
Po grze stepnej polegającej na przedstawieniu się i wypiciu lampki wina oraz przgryzieniu snaków z serem camembert czas był wybrać sobie obiekt i narysować go! o matko... a jednak na prwdę chodzi o narysowanie czegoś konkretnego :)
no nic... jakoś dałam radę... moim bohaterem został leniwiec :)