Gdy wychodzimy zza chmur i widzę już ląd zamieram… śnieg! Jeszcze 20 godzin temu grzałam się w 32 stopniach w cieple słonecznych promieni, a tu jest -5 i śnieg cienkim płaszczem przykrył świat… Nie wierzę własnym oczom!
No cóż – jakoś będę musiała się przestawić na te temperatury … a im szybciej tym lepiej oczywista :)
Czuję jednak pewne szczęście, że wracam… zaraz święta i spotkania z bliskimi… czas wyciszenia i refleksji… Już czuję, że gdzieś będzie mnie za niedługo znów niosło… ale może choć przez chwilę niech rozlewa się w moim ciele ta błoga myśl…
„wróciłam do domu…”
„wróciłam…”