Geoblog.pl    keyla    Podróże    Matros po Svalbardzku    W lodowej pace
Zwiń mapę
2010
04
lip

W lodowej pace

 
Svalbard
Svalbard, Calypsobyen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3905 km
 
Sen przyszedł szybko i bezszelestnie zniknął. Przespałam zaledwie cztery godziny. Ale niejednostajne, głuche, lekko szklane uderzenia zaintrygowały mój umysł na tyle, że postanowił dowiedzieć się co to jest – nawet kosztem regeneracji organizmu i wydzielenia sobie melatoninki… no cóż… nic nie poradzę… Głuche odgłosy okazały się być lodowymi bryłami obijającymi się o kadłub Taksówki. Patrzyłam jak urzeczona na otaczający nas zewsząd pak lodowy, czyli na gęsto upakowane większe i mniejsze bryły lodowe utrudniające nam dość mocno przemieszczanie się. Skąd się bierze taki lód? Ano z lodowca. I to nawet nie koniecznie jakiegoś pobliskiego. Ten lód mógł przybyć do nas nawet ze wschodniego wybrzeża – przygnany prądami morskimi i konserwowany arktycznym chłodem i wodą, która ma czasem poniżej zera stopni. Błękitne graulersy, w otoczeniu szaro-białego rumoszu lodowego wyglądają jak szmaragdy pośród piachu. Gdzieniegdzie widać, że niektóre bryły przebyły długą i niekoniecznie prostą drogę – są brudne, obgryzione i smętne. I w taki to właśnie ambaras wpakowaliśmy się naszym Czerwonym Demonem Wód Arktycznych (w skrócie CDWA) i dzielnie brnęliśmy wciąż mając nadzieję, że uda nam się do bazy w Calypso dotrzeć. Cudem jakowymś pod rzeczoną bazę docieramy i nawet udaje się desant ludzki na plaży. Potem szybka herbatka u Lubelaków i czas do roboty. Krakowiaki zapakowują swój zdeponowany w zeszłym roku sprzęt, przygotowują łódkę swoją i z całym tym majdanem stopniowo przenoszą się na Eltankę. A ja spokojnie siedzę i sobie marznę. Jest mi zimno – pewnie z niewyspania. Ale co poradzić? Nikt nie obiecywał, że będzie prosto i łatwo…:) Ostatecznie znów pyrkamy Taksówką spokojnie acz uparcie przebijając się przez lodowy pak. Mnogość rozmiarów, kształtów, faktur i odcieni nie pozwala mi się oderwać od aparatu… Detale i szersze kadry…kontrasty i płynne przejścia…Jestem zdecydowanie zafascynowana. Na horyzoncie słońce pomalowało złotem krajobraz. W zestawieniu z błękitem i bielą lodowych brył, daje to niepowtarzalny obraz. I znów, niemal jak za każdym razem, mam wrażenie, że otacza mnie zaklęty w lodzie tłum stworzeń wszelakich. Są zające, psy, ludzie, jest czarownica na miotle, zgarbiony żebrak, tańcząca para i dom z kominem… a w oddali skrzydła wyciągnął ku niebu olbrzymi błękitny smok… Wyobraźnia i gra skojarzeń mają całe przestrzenie pola do popisu… I skrzętnie to wykorzystują! :)
Gdzieniegdzie, na lodowych leżakach dostrzec można relaksujące się foki. Leżą sobie rozleniwione, na boczku, łapka na brzusiu, fałdki roplaskane na lodzie… leniwie przypatrują się nam, a my z zaciekawieniem im. Delikatne znużenie wyrażane spojrzeniem typu „No co jest panie i panowie? Już poleżeć sobie nie można?...” rozwesela mnie i budzi nieskrywaną sympatię. Serdelki ich futrzastych ciałek przyozdabiają kilka leżaków w zasięgu wzroku. Rozkoszne stworzenia…
W końcu zostaję wygnana spać. Teraz i tak prowadzić musi Zwierz, bo warunki tego wymagają. Oczy mi się kleją lekko, więc nie protestuję. O dziesiątej jak grzeczne dziecko leżę w łóżeczku i zasypiam… Mam niejasne wrażenie, że zarówno system spania-pracowania jak i ogólnie panujące warunki powodują, że moje sny uciekają ode mnie. Tak rzadko, w porównaniu z domem, pamiętam co mi się przyśniło… A szkoda – na pewno są to piękne, pełne przygód marzenia…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017