Geoblog.pl    keyla    Podróże    Z lotu ptaka    Pożegnanie z górą
Zwiń mapę
2012
25
mar

Pożegnanie z górą

 
Włochy
Włochy, Bassano del Grappa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1193 km
 
Pobudka była trudna. Nie powiem, żeby to była najbardziej przespana noc na wyjeździe… Nie dość, że poszliśmy z Marianem na tułaczkę, to jeszcze ukradziono nam jedną godzinę przestawieniem czasu. Ale wojna nie matka… Odprawa i tak zaczęła się o 9.00 a nie o 8.00 bo nikt w sumie nie wstał na czas… Zatem szwędanie się czy nie – i tak kłopoty ze wstawaniem mieli wszyscy. Poranna odprawa i ustalenie planu dnia. Najpierw pakowanie namiotów i innych takich, ogarnięcie naszego obejścia i dopiero potem przyjemności, czyli latanie. Niedługo przed wymarszem na startowisko zaniepokojona zauważam biały kłąb nad naszą górą. Mrowienie niepokoju zakrada się do serca… czy dziś będzie powtórka z rozrywki i jednak nie-latanie?... ostatni dzień… choć pożegnalny lot… proooszę… Slavek podejmuje szybką decyzję. Albo jedziemy teraz albo wcale. Ekipa sprawnie i nad wyraz zdecydowanie pakuje się do auta i już w pięć minut wyruszamy. Ja zapakowałam się trochę na krzywy ryj i siedzę na kolanach innych. Ale to nie ważne. Ważne, że zdąże też wystartować i choć krótki zlot zrobię… I jeszcze raz popatrzę z powietrza na góry i doliny i rozsypane w nich niczym zioła prowansalskie miasteczka… Na startowisku wszyscy w miarę sprawnie zabierają się w powietrze. Świadomość ulotności tej chwili i tego, że może zaraz trzeba będzie lądować dodaje zwinności ruchom. Startuję i ja. Poszło pięknie – poza tym, że mi skrzydło zniosło na lewo i wyszedł z tego trochę balet w stylu jeziora łabędziego (a bu!) – i już nabieram wysokości. Nosi fajnie i nawet nie rzuca bardzo. Udaje mi się znów znaleźć komin tam, gdzie w przedpołudniowych porach bywa najczęściej i winduję się w górę. Oczom moim ukazuje się piękny i lekko przerażający widok: nad górami skąpanymi jeszcze w słońcu wypiętrza się coraz bardziej siny i ciemniejący moloch burzowej chmury. Dostojny i ogromny. Na jego przedzie, bardziej na prawo widzę już deszcz. Piękno dramatyczne. Do cholery jasnej, czy nie mógł zaczekać choć godziny dłużej?! Informuję Slavka o tym co dzieje się nad szczytami i co widać na horyzoncie. Na razie jednak pozwala latać. Tracę noszenie i nie mogę go już wynaleźć. Do diabła – muszę jeszcze polatać! Snuję się nad krawędzią grani i docieram bardziej na prawo, do drugiego kotła. Tu nosi lepiej. Nawet aż za dobrze! Cielsko chmury powoli zaczyna zagarniać powietrze do siebie i stąd te noszenia! Uważnie wsłuchuję się w wariometr. Dopóki prędkość wznoszenia nie przekracza 5m/s to jest dobrze. Staram się roztropnie trzymać nad stokiem a nie nad górą. W słuchawkach trzeszczą czeskie chłopaki. Wyłapuję informację o helikopterze. Pytam po polsku i proszę o polską odpowiedź dla reszty. Czy mamy lądować? Modlę się w duchu, żeby nie trzeba było… tak fajnie się dziś lata… Dostaję odpowiedź… tak, ale można też odlecieć kilometr od stoku przy którym będzie latał helikopter i wówczas nie trzeba. Patrzę na wariometr. Mam około 1000m nad lądowisko. Dam radę. Na moje psie szczęście wpadam w rozległe noszenie. Nie silne, ale pozwalające nie opadać. Lecę nad miasto. Postanawiam polecieć dalej na prawo, do wysokości drugiej góry, do Costalungi. Udaje mi się! Jestem tak szczęśliwa!!! Pierwszego dnia myślałam, że nie uda mi się przeskoczyć kotłów! A teraz poleciałam, zajrzałam co w następnej dolince piszczy i poleciałam dalej nad miasto. Znów noszenia – tym razem już od chmury. Nade mną przelatuje inne skrzydło – pilot macha do mnie. Po chwili rozpoznaję Mariana! Macham do niego też i robię mu zdjęcie. Ale fajnie, że zaczynam rozpoznawać innych w locie! Słyszę Slavka mówiącego mi, żebym zawróciła i poleciała kręcić komin z Marianem bo on tam ma fajne noszenie. A ja właśnie postanowiłam sobie, że polecę do miejsca w którym zaczęłam latanie, żeby zamknąć przelot po trójkącie. Takie zaplanowanie lotu. Tego przecież muszę się najbardziej nauczyć! Odpowiadam zatem, że tu nosi wszędzie i lecę spokojnie dalej. „No jak tam chcesz…” słyszę głos Slavka. Nabieram jeszcze ciut ciut więcej nieba do siebie i lecę do kotła lewego (czyli na lewo od startowiska). Udaje się! Widzę startującą lotnię i uważnie się jej przyglądam. On może mnie nie widzieć i wolałabym nie zderzyć się z czymś takim w powietrzu. W sumie to nie chciałabym się z czymkolwiek zderzyć! Omijamy się. Nabieram znów wysokości. Lecę nad granią. Zaczyna się robić trochę bardziej turbulentnie i bardziej porywiście. Postanawiam iść do lądowiska. Szare cielsko nieznacznie ale jednak wyraźnie sunie ku nam. Jest mi trochę smutno ale i tak jestem nieziemsko szczęśliwa. Pożegnalny lot okazał się fantastyczny i trwał jakąś godzinę. To najpiękniejsze pożegnanie z Bassano jakie mogłam sobie wymarzyć! Zaplanowałam sobie i wykonałam pierwszy przelot i doleciałam do lądowiska, latałam godzinę i widziałam deszcz z nieba, słońce przeplatające się z szarością i cieniami. Wszystko to jakby odegrało wielki spektakl na „do widzenia”… Lądowanie poszło gładko. Jestem jedną z ostatnich z grupy lądujących. Zaraz po mnie Maciej. Marian zaleciał za daleko i musi wracać stopem. Zbieramy się lekko smutni na kemping. To już naprawdę koniec. W zamyśleniu zjadam posiłek (znaczy się zupkę chińską, haha!). Dociera ucieszony Marian. Podchodzi do mnie i mówi: „Myślałem, że pokręcisz komin ze mną…” W tym momencie spływa na mnie olśnienie! O cholera jasna!… przecież Slavek tez mówił, że mam zawrócić! To nie było powiedziane tylko pod kątem technicznego wykręcenia wysokości… to miało tez mieć aspekt społeczny! Przecież latanie wspólnie i kręcenie kominów razem ma też znaczenie towarzyskie! Ależ ze mnie pierdoła! Smutno mi trochę, że nie załapałam tego wcześniej! Patrzę na Mańka i przepraszam… Tłumaczę, że nie skojarzyłam tego, że latanie wspólne może być też celem samym w sobie… że bardzo bym chciała to nadrobić… „A to nic… Nie martw się, następnym razem polatamy razem!” odpowiada Maniek. Na pewno jeszcze razem polatamy! Zaczyna się wymiana telefonów, adresów mailowych i tych ze zdjęć które już da się udostępnić. Pakujemy się do aut. Po godzinie 16.00 brama kempingu zamyka się za nami ostatecznie. Jakoś cicho w aucie. Każdy patrzy na oddalające się zarysy gór i pewnie w myślach odtwarza sobie trasy swoich lotów. Ja odtwarzam. Boli. Smutek znów mrowieniem pod skórą wpełza we mnie i nie daje spokoju. Tak bardzo chciałabym zostać dłużej! Choć jeden dzień. Już od wczoraj czy przedwczoraj przemyśliwujemy o wspólnym grupowym wyjeździe na jesień. Albo znów tu albo gdzieś indziej. Teraz powoli zaczynamy rozmowy. Mam nadzieję, że się uda. Mkniemy przez piękne alpejskie krainy, zagłębiamy się w trzewia gór tunelami, połykamy kilometr za kilometrem. Coraz bliżej domu i coraz dalej od tego, gdzie zostały nasze myśli. Potem na ratunek przychodzi sen. On ukoi. Wraz z rytmem kołysania auta przenoszę się tam, gdzie mogę nadal latać…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (62)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2012-03-31 19:16
Życzę spełnienia planów !
 
zula
zula - 2012-04-02 10:36
- ...jak nie dodać ponownie komentarza gdy widzę tak piękne zdjęcia !-
dziękuję i pozdrawiam
 
mirka66
mirka66 - 2012-05-08 09:47
Ale niesamowite widoki - zazdroszcze.
 
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017