Geoblog.pl    keyla    Podróże    Z lotu ptaka    Już Polska
Zwiń mapę
2012
26
mar

Już Polska

 
Polska
Polska, Cieszyn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1871 km
 
Dotarliśmy do Frydka-Mistka około czwartej nad ranem. Tu ostatecznie rozstajemy się grupą i każdy wraca do swojej, jakże czasem niepojętej dla drugiego rzeczywistości. Pisania programów, uczenia się, pracy w banku, nic-nierobienia, projektowania architektury… każdy w głowie nadal będzie miał Bassano i to wspaniałe uczucie towarzyszące lotom. Tego nie da się po prostu odwiesić na haczyk po powrocie do domu. To musi zwietrzeć z umysłu i krwi jak dobry alkohol… którym trochę wszyscy nadal jesteśmy upojeni. Rozpakowanie bagaży, pożegnania, wymiana adresów, telefonów… Znów pewnie utrzymać uda się zaledwie kilka z nawiązanych kontaktów… ale mam cichą nadzieję, że plan na wspólny wyjazd we wrześniu wypali i że pójdziemy! Razem, znając się już trochę i wiedząc jak ze sobą współpracować żeby było dobrze. Z Pavlem robimy małe zakupy i docieramy do domu. Szklaneczka whisky (brrr, ale cóż), długie mimo planów rozmowy… Pavel w którymś momencie zaczyna do mnie mówić po czesku. On tego nie zauważa, ja dopiero po chwili… integracja była tak silna przez te kilka dni, że języki czeski, polski i słowacki zaczęły przenikać się i zlepiać w jedno. Dużo się nauczyłam i sama zaczęłam mieszać wszystko razem. Miło mi słyszeć śpiewną, dziecinną dla nas mowę czechów. Bardzo ale to bardzo ją polubiłam. Tak jak i słoweńszczynę (jak mówią o niej słowacy). Słucham zatem Pavla i smucę się troszkę myśląc o tym, kiedy znów usłyszę ten język… Idziemy w końcu spać. Jest już jasno. Po kilku godzinach spania już nie mogę. Wstaję, biorę gorącą kąpiel w wannie – jak cudownie! – i oglądam i przygotowuję do wysłania innym zdjęcia. Czekam cierpliwie aż Pavel się wyśpi. W końcu wstaje. Jest trzynasta. Ogarniamy się wciąż rozmawiając o wyjeździe i o tym jakie skrzydło mogłabym kupić sobie po moim Dudku, po czym mkniemy jak na skrzydłach właśnie po Monikę. Pavel jest widocznie poruszony tym, że zaraz zobaczy najbliższą sobie istotę. Krucha i delikatną dziewczynę dającą mu siłę na każdy dzień. Uwielbiam na nich patrzeć – na ich czułości i to jak na siebie patrzą. Jest w tym tyle magii. Wieczór spędzamy w domku już wspólnie, jedząc odgrzaną i przywiezioną specjalnie z Bassano pizzę, popijając odrobinę włoskiego regionalnego wina rozlanego z kranika do trzylitrowego małego baniaczka… ot, włoski wieczór. Pokazuję Monice zdjęcia i filmiki z wyjazdu. Jest zachwycona i tym smutniejsza, że jej złamany łokieć na jakiś czas uniemożliwi jej latanie. Mi też trochę smutno, bo bardzo chciałabym z nią polatać! Pavel pozwala nam się nagadać, cierpliwie zostawiając nas same i pocieszając się towarzystwem baniaczka. Nie wiem kiedy i jak, ale chyba w pół zdania zasypiamy z Monią. Pavel niczym sen zakrada się cichcem niezauważony ani przeze mnie ani przez Monię. Jutro trzeba już jechać. Jaka szkoda…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017