Geoblog.pl    keyla    Podróże    Cztery ręce, cztery nogi, cztery kółka i … dwa tygodnie!    Kapadocja - kraina piękna
Zwiń mapę
2014
23
lut

Kapadocja - kraina piękna

 
Turcja
Turcja, Göreme
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2646 km
 
Kapadocja ponoć w języku perskim znaczy kraina koni... możliwe, ale dla mnie jednak to zdecydowanie kraina piękna...
Ale może po kolei...

Poranek przyniósł mi dość szybko odpowiedź dlaczego było mi zimno. Głębiej zasnęłam dopiero nad ranem, gdy zakopałam się w śpiwór jak w norę i zamknęłam wlot. Po wyjściu rano z namiotu okazało się, że woda i gleba pozamarzały. Znaczy się – zimno było bardziej niż myślałam. Okazało się też w świetle dziennym, że mapa oszukuje. Wieczorne przemyślenia, że może jezioro wyschło i go już nie ma okazały się zbyt daleko posuniętymi, bo jezioro i owszem jest – tylko bardziej na północ i po prostu było źle na mapie wyrysowane. Zdarza się… Bieleje w oddali i zastanawiam się czy dlatego że zamarzło czy jakiś inny powód się znajdzie? Pakujemy się i postanawiamy dogonić jezioro. I tam już spożyć poranny posiłek. Docieramy dość blisko, choć nie nad sam brzeg. Ale w odległości kilku minut na piechotę. Po dotarciu nad sam brzeg okazuje się, że mapa znów nas oszukała – jezioro Seyfe jest słone, a nie słodkie, jak informowała mapa. I to sól wraz z lodem bieleje w coraz mocniej grzejącym słońcu. To dlatego zapewne nie ma do brzegu zbyt wielu dróg i nie jest odwiedzane Bo niby jaka frajda? Wykąpać się nie da bo woda słona mocno a dno jak z glinki kaolinowej… Ale ptactwo za to jest. Obok skowronków wypatrywane przez Seweryna kalandry szare i kazarki, dzierlatek całe gromady, są też żurawie i pewnie inne, niezauważone przez nas. Są też kolejne kurchanniki. No i wszędobylskie sroki. Czas jednak dotrzeć do serca turystycznego Turcji i popatrzyć na jedne z piękniejszych krajobrazowo miejsc…

Bez kłopotu docieramy do małej mieścinki, a w sumie wioski Göreme. Tu każdy mówi po angielsku. Bo to przecież najbardziej turystyczne miejsce w Turcji. Nawet Istambuł nie jest tak bardzo odwiedzany, jak Kapadocja – tak słyszałam… Bez kłopotu – może zbyt szumnie powiedziałam, bo w związku z tym, że dziś znów ja prowadzę auto… w związku z tym co chwila zatrzymuję się na dziko i muszę, po prostu muszę zrobić zdjęcie. Po nerwowych reakcjach Seweryna i jego napomknieniach, że tam gdzie jedziemy będzie więcej i lepiej i bardziej już wiem, że czas jechać. Bo faktycznie noc nas zastanie i wtedy nic nie zobaczymy. Zapieram się w sobie i mimo popiskiwania i jęczenia wewnętrznego tylko co któryś – już bardziej palący – raz zatrzymuję się żeby zrobić fotkę. W końcu pokonujemy dystans tych 20 km w niecałą godzinę… Dość szybko uzyskujemy informację gdzie, co, jak. Okazuje się, że pan nawet ma znajomych co mają pensjonat (to akurat było do przewidzenia). Ku zdumieniu naszemu okazuje się, że pensjonat jest otwarty od wczoraj i jeszcze pachnie farbami, tynkiem i świeżością. Daje to tą zaletę, że na pewno nie ma w nim robactwa ani pleśni. Cena wysoka na warunki polskie, ale dobra na warunki tutejsze. Bierzemy. Od trzech dni się nie kąpałam i bardzo, bardzo potrzebuję prysznica. Nie, żebym brudna bardzo była, ale… a z resztą – co będę tłumaczyć… potrzebuję i już! Umawiamy się na później i umykamy w teren. Zjadamy jeszcze na szybko, no – prawie na szybko, pyszne jedzenie w cenach podobnie jak nocleg: drogich na nasze standardy, a dobrych jak na tutejsze. Ja mam pyszny ceramiczny garnuszek warzyw z dodanym na talerzu obok ryżem zrobionym bardzo smacznie. Seweryn na początek zupa grzybowa, a na drugie potrawkę z mięsem, która mimo że smaczna, mięsa zawiera ilości śladowe. Do tego oczywiście herbatka. Po skończonym posiłku dostajemy drugi raz herbatkę już gratis, od obsługi. Za to uwielbiam Turcję! Niekulturalnie poganiam kelnera żeby nam podał w końcu rachunek – wiem, czuję że to niewłaściwe – ale czas ucieka i słońce też, a tutejsze formy skalne to kosmos tak ogromny, że to pół dnia które nam zostało to zaledwie ułamek piękna jaki dane będzie zobaczyć.

Jak opisać tutejszy krajobraz? Czy pisanie o tufach wyrzeźbionych potem przez wodę, wiatr i mijające lata jest w stanie oddać to co mam okazję oglądać na własne oczy? A może próba oddania ich nieziemskiego piękna zawartego w kształtach, kolorach, w harmonii jaką wspólnie tworzą na rozległym wieloplanowym terenie? Nic z tego. Gdzie nie spojrzeć, tam coś zachwyca, przykuwa, zapiera dech w piersiach… skąpane w słońcu formy które nie przypominają niczego innego. Są unikatowe. A fakt, że w tych skałach wydrążono osiedla mieszkalne nie jest nawet tym, co zadziwia najbardziej. To, że te skalne domostwa są nadal zamieszkałe i zaraz przy wydziobanym w skale oknie przypięta jest antena satelitarna, a tuż obok ktoś postawił sobie nowy, współczesny dom, powoduje że trudno uwierzyć w to co widzę. Nierealność, bajkowość swoista miejsca hipnotyzują. Wciągają w swój dziwny magiczny świat. Daję się porwać bez mrugnięcia okiem. Mój aparat cierpliwie znosi wszystkie próby uchwycenia tego, co tak trudno ogarnąć, i zamknąć w ciasnych płaskich kadrach. Od szczegółu do ogółu i znów na powrót skupiam się na detalach…

Przechodzimy piechotą całą jedną dolinę, chyba niezbyt często odwiedzaną przez turystów. Spotykamy pasterza z owcami i psem. Pies wybiera na czas jakiś nasze towarzystwo. Nie trudno domyślić się przyczyny po cholerycznych okrzykach pasterza. Ma chyba całkowicie zszargane nerwy. Pies – całkowita oaza spokoju, stuprocentowy flegmatyk – po prostu układa się na półce skalnej i grzejąc się w słońcu ucina sobie drzemkę. W dolinie Seweryn znów „zalicza” gatunki… tym razem pora na dzięcioła syryjskiego oraz na kowalika skalnego. Jest też jakaś tutejsza odmiana sójki. Docieramy spiesznie do auta i kurcgalopkiem na cztery koła przenosimy się na taras widokowy. Tam jest jeszcze piękniej. Podziwiamy zachód słońca który wyostrza krawędzie, nadaje jeszcze większej głębi magicznym formom przed naszymi oczami. Na pierwszym planie biele i szarości… obok obłych zastygłych gigantyczny kropli, stoją szare monumenty z kapeluszami na szczycie… niczym jakieś antyczne stworzenia, które zastygły na wieki akurat w momencie, gdy poczuły nagłą potrzebę poprawienia swojej elegancji… Dalej biel przechodzi w pomarańcz, a na koniec w czerwień… jakby to krople zastygłej krwi wypływającej wprost z serca góry… zakrzepłe strużki… pomiędzy tym wszystkim uwijające się mrowie ludzkie. Mniej lub bardziej świadome cudu, który ich otacza. Tu Seweryn przebiera nogami ze szczęścia, bo właśnie zobaczył pomurnika, który do dzisiejszej listy ptasiej jest wisienką na torcie. Przenosimy się jeszcze na chwilę wyżej – do mieściny Uçhisar żeby przyjrzeć się stromym uliczkom pomiędzy skalnymi i współczesnymi domami. Znajdujemy po drodze jeszcze jedne, delikatnie zaróżowione kroplokształtne formacje, przy których ostatecznie żegnamy słońce. Trudno opisać emocje, jakie mnie wypełniają. Radość, euforia… tak, pewnie tak. Ale są one w swoisty sposób połączone spokojem wynikającym z harmonii która mnie otacza. To niesamowita mieszanka. Miasteczko faktycznie przytulne, ze stromymi uliczkami, chwilami na tyle wąskimi, że nie decyduję się na ich pokonanie. W oczy rzuca się, że jest to typowo turystyczna mieścina. Podobnie jak Göreme. W zapadającym zmroku wracamy do pensjonatu. Zapomnieliśmy o chlebie. Trudno. Jutro się kupi. Jutro też mamy zamiar jeszcze ciut poeksplorować okolicę zanim ruszymy dalej. Złe wieści są takie, że ma się zepsuć pogoda… Ale może prognozy się nie sprawdzą? Mam taką cichą nadzieję, bo właśnie na koniec pobytu zostawiłam sobie latanie… W deszczu latać się zdecydowanie nie da…
Leżę już w łóżku (!!!), wykąpana i senna. Czas zatem kończyć opis i po prostu odpłynąć… Może znów będzie mi się śniło latanie?... już dwie noce śnię o moim skrzydle… i o podróży i lataniu w Turcji… ale nie tylko. Śnię też o tym, że moja ulubioną górkę Stranik przeniesiono mi ze Słowacji do Gdyni :D

Chyba czas spać…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-02-24 06:40
Czytałam o Kapadocji wiele lecz dzisiaj pierwszy raz w literackim pięknym stylu - dziękuję Kasiu za poranną ucztę!
Życzę wiele radości i słońca...
 
BPE
BPE - 2014-02-24 15:30
przepiękna kraina- wybierzcie się na przelot balonem !
 
keyla
keyla - 2014-02-25 21:03
Zula - to ja dziękuję że czytasz, i że podoba ci się :)

Blanka - nie ma szans... za drogo :) wiem, podróż autem prze Europę a balonem się nie przelecieć... no cóż... teraz i tak wieje okrutnie i prognozy się speawdziły. Jesteśmy znów nad Bosforem. No i niestety zdjęcia dopiero po powrocie uda mi się wstawić...
 
mirka66
mirka66 - 2014-02-25 21:37
Fajna podroz i super opisy.Czekam na zdjecia.
 
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017