Geoblog.pl    keyla    Podróże    Cztery ręce, cztery nogi, cztery kółka i … dwa tygodnie!    Wesele i pogrzeb
Zwiń mapę
2014
01
mar

Wesele i pogrzeb

 
Polska
Polska, Czerwionka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4607 km
 
Dziś jest dziwny dzień. Od samego początku termin powrotu dopasowany był właśnie do niego. Dziś ślub i wesele Kubełka – mojego przyszywanego brata. Jakże miałabym tu nie być? Przecież to taki ważny moment w życiu! Jednak przewrotność losu jest ogromna. Tuż przez opuszczeniem granicy tureckiej dostałam tragiczną wiadomość. Umarł mój dobry znajomy. Znajomy, z którym tuż przed opuszczeniem Polski, umówiłam się, że jak tylko wrócę do domu, to upiekę ciasto – marchewkowe, bo te lubił najbardziej – i przyjadę. A teraz już nie zdążę. Był w szpitalu. Operacja się udała. Ostatnia nasza rozmowa w poniedziałek siedemnastego lutego, to jego już silniejszy głos „w środę chyba mnie wypuszczą”… półtora tygodnia później nadal był w szpitalu. Tyle, że już w chłodni. Nie mieści mi się to w głowie… Smutek, to co jednak dominuje.

Staram się jak mogę trzymać fason. W końcu ślub brata – nawet jeśli tylko przyszywanego – to wielka rzecz. Pomagam jak mogę. Zapinam spinki przy mankietach, zakładamy muchę, pilnujemy aby ani Młodzi, ani rodzice nie zapomnieli o czymś. Widzę radość dookoła i podekscytowanie. Staram się dzielić to z nimi. Staram się być sercem i duchem z nimi. Godzina czternasta. Wchodzimy do nowoczesnego, bardzo dziwnie zaaranżowanego kościoła. Rozpoczyna się msza… siedemset kilometrów stąd odbywa się inna msza… Też pełna skupienia. Też pełna emocji. To jak drugi biegun. Czy często jest tak, że w tym samym czasie ktoś się rodzi, ktoś umiera? Słowa „ślubuję” wypowiadane są w tym samym momencie co słowa „żegnaj”… Dziś naprawdę odczuwam wielowymiarowość świata. Czuję się całkowicie rozdarta. Jakbym ja sama znajdowała się w kilku wymiarach jednocześnie. Dziwnie rozciągnięta. Zamykam oczy i oddycham głęboko. Staram się wyłączyć myślenie. Ceremonia biegnie swoim podniosłym trybem. Jest pięknie. Oboje są piękni. Szczęśliwi. A tam, daleko… Nie, chyba nie dam rady. Zapieram się w sobie i ogarniam. Jest dobrze, dam radę. Seweryn jest obok i wspiera.

Na wesele jechaliśmy zaraz za autem Młodych. Jako jedyni. Pozostali nie czekali tylko pognali. No to po co się stroili? Przecież idea przystrojonych aut to idea wspólnego przejazdu konwojem spod kościoła pod dom weselny. No ale cóż. Może zapomnieli o tym. Jechaliśmy jakieś 40 minut. Większość czasu autostradą. Niewiarygodne. Czyżby wesele było po czeskiej stronie?! Jednak nie. W końcu dotarliśmy. Wszystko było piękne i takie eleganckie. Wesele przebiega wzorowo. Młodzi są przywitani chlebem i solą, śpiewamy „sto lat”, Oni tłuką kieliszki, a my dopijamy szampana. Potem pierwszy taniec. Wzorowo, na luzie i z przymrużeniem oka. Ku mojemu zaskoczeniu jestem wzorowo obsługiwana i zaopatrywana w wegetariańskie jedzenie. Nawet rosół dostałam bezmięsny. Bulion znaczy. Potem było już tylko lepiej, więcej i jeszcze lepiej. Potem było już gorzej, bo objadłam się tak nieprzyzwoicie, próbując serwowanych pyszności… Gorzej niż w święta u babci! Dzwonię do przyjaciół z Gdańska. Opowiadają o tym, jak żegnali Jurka. Gdy trębacz grał „Ciszę” akurat zachodziło słońce… Dwóch pilotów z napędami przeleciało w hołdzie, w geście pożegnania, w wyrazie szacunku i w wyrazie smutku po stracie… Tuż nad nimi, tuż nad grobem… a potem odlecieli w kierunku zachodzącego słońca… popłakałam się słuchając tych opowieści. Zobaczyłam to oczami wyobraźni zupełnie tak, jakbym tam była. Siedzę jeszcze dłuższą chwilę w półmroku korytarza.

Na dole gwar i muzyka. Radość i święto. A ja nie mogę. To za trudne. Wracam na dół. Siedzę chwilę z Sewerynem, ale wspólnie postanawiamy się ulotnić. Jest przed jedenastą. Co poradzę. Nasi stołowi sąsiedzi powoli wchodzą na inny pułap postrzegania rzeczywistości. Ja w pewnym sensie też postrzegam ją inaczej, choć przyczyny są tak diametralnie różne… Rozmawiam z Kubełkiem. Wyjaśniam dlaczego nie mogę z nimi zostać. Rozumie. Po chwili razem z Sewerynem zapadamy się w pościeli. Myśli kłębią mi się w głowie. Z jednej strony ślub i wesele, z drugiej pogrzeb… z jednej powrót z pięknej podróży, z drugiej tragiczne wieści z Ukrainy. Wszystko mi się miesza. Radość, smutek, strach i nadzieje. Mieszanka, która długo nie pozwala mi zasnąć…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-04-04 07:00
Łzy płyną po policzku...
 
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017