Hannan zaprosiła nas na mała wycieczkę...
dotarliśmy do sławnego miasteczka Salem a ja z nosem przy szybie wpatrywałam się w ulice w poszukiwaniu tego co przeminęło setki lat temu...
jedynie stojące u i ówdzie pomniki - ponoć poustawiane w miejscach gdzie odbywały się sądy, czy też gdzie mieszkały skazane - przypominały o niechlubnej przeszłości...
o sądach i wyrokach, o egzekucjach i mordach... O czarownicach i inkwizycji...
a potem dotarliśmy nad ocean...
piękny, zimny i słony tak, że aż gorzki...
w powietrzu 30 w plusie, a w wodzie o połowę mniej...
ale nie ma co - jak Ester dała radę się wykąpać to ja też!!! ba!
wieczorem wracamy ... dziwnie się jedzie w 8 osób zwykłym autem...ja i Ester siedzimy w bagażniku na dostawionych siedzeniach...:)