W końcu wszystko było gotowe... została mi jakaś godzinka. na oddech...
spać? bez sensu... tak, się tylko położę, żeby mi wygodnie było... wyciągnę na chwilę kości...
po kilku sekundach dzwoni morderczy budzik w telefonie i okazuje się że już piąta...
och matko...ja chcę umrzeć :)
do autobusu Bill odwozi mnie szybciutko i żegnamy się obietnicą spotkania we wrześniu jeśli przyjadę znów...
No i jadę potem takie zombie, bez jedzenia - o przepraszam, mam jabłko! - i bez picia - to tu faktycznie dałam ciała ale na usprawiedliwienie powiem że chcialam herbatę do termosu tylko Bill powiedział że nie zdążymy i jechałam z pustym termosem :( ...
Megabusy maja sporą zaletę: za trasę Dundee-Londyn (podobnie jak i Londyn-Edynburg) zapłącić można zaledwie 15 funtów...
ich minus: podróż trwa 12 godzin i czasem pan się upiera że nie może wyłączyć klimatyzacji więc lepiej gdy się lubi towarzystwo pingwinów czy misiów polarnych...
a pozatym są bardzo krótkie przystanki więc nie ma jak wyjść i kupić coś do jedzenia...
trudno - przetrwam i to! byle moje próbki w skrzyni dotarły ze mną do Londka!
przysypiam zmęczona...