Wyjeżdżamy w niepogodę, a raczej w pogodę w kratkę: chwilę oberwanie chmury a chwilę słońce na błekicie… a idźcie w cholerę z taką pogodą! Rezygnujemy z odwiedzenia jeszcze jednej wyspy i kierujemy się drogą E8 dalej, dalej… aż docieramy do Finlandii… i tu rozpoczyna się tak naprawdę ostatni, trzeci tom naszej wyprawy… Suomi… Finlandia… Kraina Wielkich Jezior… Kraina lasów, bagien, jezior, wilków, łosi, niedźwiedzi, rysiów i głuszców. Wita nas piękne słońce i równie piękny porywisty wiatr… Chyba z kąpieli w jeziorze dzis nici…Jedziemy aż do miejscowości Muonio i tu odbijamy na 79, z której po dłuższej chwili, w miejscowości Sirkka zjeżdżamy na pięknie ubitą, ale pozbawioną asfaltu (żółtą na mapie) drogę numer 955. Renifery łażą tu wszędzie i w każdym dowolnym momencie… Mając wszystko w głębokim… poważaniu :)
Po przeliczeniu czasu i kilometrów do przebycia wiemy, że absolutnie nie musimy się nigdzie spieszyć… Postanawiamy jechać na północ.
Mijamy miejscowości o melodyjnie brzmiących nazwach, które na bank źle wymawiamy, ale co tam… ważne, że rozpoznajemy je na mapie! :)
Nocleg znajdujemy zaraz przed miejscowością Repojoki… jest 20.00 naszego czasu, 21.00 czasu tutejszego… znajdujemy tu takie małe urokliwe jeziorko… spowite podnoszącymi się się od tafli wody oparami, otoczone lasami mieszanymi, podmokłymi łąkami… słowem wszystko na raz… tyle dobra, że się zesrać ze szczęścia można:)
Postanawiam wstać na świt… przy pomocy telefonu komórkowego, Szuwarowej obsługującej zdalnie komputer i internetu zapuszczonego w Polsce, dowaiduję się, że wschód słońca zapowiedziany jest na 4.55 i będzie bezchmurnie… No, to chyba będzie krótka i raczej chłodna noc…
Zakopuję się w stertę rzeczy wrzuconych do śpiworka, żeby rano były możliwedo założenia i próbuję zasnąć… Niestety – przyzwyczajenia spitsbergeńskie dają się we znaki i odbijają się bezsenną czkawką… A do 4.00 nad ranem coraz bliżej… może sen przyjdzie?... może mnie odwiedzisz…?...