7.30 – morderczy budzik w postaci Tymka pytającego teatralnym szeptem „Kaaasiaaaa? Śpiiiiiszzzz?? … „pobawisz się ze mną???”…
W ruch idą samochodziki, rozkładana ulica, kilka ludzików, robot trans-formers, pluszak i nie pamiętam co jeszcze… jednak szybko trza brać się za śniadanie, organizację dnia dzisiejszego, więc Tymek – biedak ląduje w przedszkolu. A my postanawiamy lądować u Muminków:) Zbieramy się niespiesznie – no bo tyle trzeba jeszcze przedyskutować. Postanawiamy też wspólnie przygotować obiad… będą naleśniki z … jagodami! Bo dzień bez jagód jest dniem straconym:)
Do muminków docieramy w 20 minut – Finlandia jest w pewnym sensie podobna do Estonii… dystanse są jakieś mniejsze i wszędzie wydaje się dość blisko… szczególne po przejechaniu Norwegii i zahaczeniu o Spitsbergen…
Jednak tu czeka nas spore rozczarowanie! Owszem – wiedzieliśmy, że wstęp do wioski muminków kosztuje 20 euro, ale tego, że jest już po sezonie i wszystko będzie na głucho zamknięte i opuszczone… tego się nie spodziewałyśmy… a najgorsze, że spóźniłyśmy się ledwie trzy dni… 24 sezon muminkowy się kończy i stwory idą spać… budzą się na dwa tygodnie w lutym i tyle… buuuu… Trudno się mówi, ciężkie warunki polarne… idziemy na spacer. Naantali, tak zachwalane przez Padzików – czyli moich przyjaciół – jest też już połowicznie tylko funkcjonujące: sporo miejsc i sklepików jest pozamykanych, żadnych kramików, gwaru… no i słońca… szkoda. Wracamy trochę zawiedzione do Turku… Szwędamy się chwilę po tak zwanym centrum, po czym postanawiamy brać się za naleśniki. W markecie ryzykujemy nawet zakup śmietany – na wszelki wypadek zaopatrujemy się w dwa róźne kubeczki – może choć jeden z nich okaże się w rzeczywistości śmietaną, bo z opisów fińskich nie da się jednoznacznie wywnioskować:)
Naleśniki wychodzą rewelacyjne! I te jagoooody…
Potem postanawiamy odwiedzić Artura pracę – robiąc doktorat z biotechnologii na pewno ma ciekawe zakamarki w swoich laboratoriach! Przy okazji zbieramy trochę robali wodnych różnych z rzeki i wio do labu! Dawno już nie siedziałam w otoczeniu mikroskopów i odczynników – czas na małe przypomnienie! Zahaczamy jeszcze o piękną skalistą górkę, z któ®ej rozciąga się widok na rozległe okolice Turku… tu kiedyś była jakaś fortyfikacja, w ziemię powbijane jest sporo tabliczek opisujących mniej lub bardziej rzeczywistą historię okolicy, „Dotąd sięgała woda w epoce kamienia łupanego”…” tu mityczni kochankowie siedzieli zapatrzeni na wschód słońca podnoszący się znad rzeki”, „Tu był linia wody w epoce jakiejś tam”, „pierwsi ludzie pojawili się tu 6 tysięcy lat przed naszą erą”…itd., itp… w sumie bardzo ciekawa i nietypowa ścieżka dydaktyczna, łącząca ze sobą historię, geologię i legendy regionu.
W labie czas ucieka jak oszalały, ale my nie zauważamy tego nawet… oglądamy komórki, neurony, synapsy, w pożywce, potem przenosimy się na laserowy mikroskop i możemy oglądać wszechświaty i galaktyki istniejące w każdym z nas... stosując różne filtry, obejrzeć możemy jądra komórkowe, aparaty Golgiego, mitochondria, gałęzie i systemy połączeń poprzez wypustki neuronowe, jaśniej migotliwe układają się w konstelacje jąder komórek nerwowych, przetykane mgławicami dendrytów i neurytów…piękno ukryte tak głęboko i w tak odległym nam na co dzień świecie… patrzę zapatrzona w okular… nie mogę oderwać się od widoków i przestrzeni… mikro-, czy wręcz nano-przestrzeni przed moimi oczami… w głowie powstają już historie i baśni o mieszkańcach poszczególnych planet, mgławic czy układów słonecznych…
Jednak północ odrywa nas od fascynujących wymiarów za mikroskopowym szkiełkiem, przywołuje do rzeczywistości i każe wracać do domu. Jutro z samego rana trzeba nam się ogarnąć i wpakować na prom. Fiński tom wyprawy dobiega powoli końca… zostanie tylko krótki epilog podróżny… ale to jutro…
W domu oczywiście nie można się rozstać… herbatka, krzesło i przytulne, ciepłe światło nad kuchennym stołem… rozmowy znów niosą się w nocną wyciszoną sennymi marzeniami przestrzeń ponad miastem…
Gwiazdy na odległym niebie niczym komórki naszego ciała… konstelacjami i mgławicami kreślą wszechświata oblicze…