Taaa… Ja wylądowałam… ale mój bagaż nie…
Po dłuższej rozmowie z miłą panią z obsługi bagażowej ustalono plan gry: ja jadę dalej bo mój bagaż doleci może dziś może jutro a oni mi go przyślą… może jutro może pojutrze… ech, uwielbiam to… no cóż… lepiej na początku podróży niech się ten mój cholernik kudłaty wyszaleje i potem mi da spokój… siedzę więc w tym metrze do King’s Cross, obok mnie Pech chichotliwie chrumka w mankiet a ja się uspokajam… dobrze że elektronikę mam pod ręką i szkoda ze to co niezbędne w bagażu głównym postanowiło zwiedzać świat beze mnie. Ale co robić… :) kopie tylko tego Drania w kostkę żeby już go nie słyszeć i odliczam kolejne stacje. Docieram na miejsce już około 18.20, więc do pociągu mam jeszcze 40 minut… Snuję się, poczytuje książki i zastanawiam nad zakupem czegoś do zjedzenia… W efekcie orientuję się że na nic nie mam ochoty, więc nie jestem głodna… Zjem mam nadzieję o 22.00 pyszną kolację w Newcastle… u Tadzia :) ale ciii… bo może będzie tylko herbata?? :)
Zadziwiające jak ten świat gna na przód… siedzę w pociągu, trochę jak nasze ekspresy… i co? Działają kontakty, mam za darmo wliczoną w cenę sieć bezprzewodową… siedzę więc, jak człowiek przy stoliku, przy oknie, w tak zwanym cichym wagonie, i pracuję, sprawdzam pocztę i gadam na gg… :) czyż świat nie kurczy się drastycznie, skoro jadąc po innym kawałku lądu rozmawiam z południową Polską a nawet z południowymi rubieżami świata, ze stacją w Antarktyce… i mogę popatrzeć co się teraz dzieje w okolicach północny krańców świata… w Arktyce… czy to nie piękne i smutne jednocześnie? Piękne bo nie ma ograniczeń przestrzennych (jedynie czasowe czasem, hihihi). Ale smutne bo nie zostaje nic z tajemniczości ogromu świata…obrany z niej do naga okazuje się maleńką kulką mandarynki w za dużej, łatwo odchodzącej i pięknie pachnącej skórce…
Dotarłam… z Tadziem rozmowa nie mogła się zakończyć… tyle opowieści, pytań, historyjek… o 3 nad ranem w końcu rozsądek zwyciężył i postanowiliśmy pospać choc te cztery godziny. Jutro pociągi do Edynburga a potem do Dundee… potem autobus do ST Andrews albo Beccy na dworcu :)
We will see….