Geoblog.pl    keyla    Podróże    Mi Viaje de Mexico... Muy Buena Viaje... :)    Wielki Skok Nocą
Zwiń mapę
2009
02
gru

Wielki Skok Nocą

 
Meksyk
Meksyk, México Distrito Federal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12165 km
 
Zostało mi trochę ponad dwa tygodnie czasu… Mam zamiar wykorzystać je najintensywniej jak się da! Gdy docieramy do konsulatorium mówię o moich planach. Są trochę zdziwieni, ale nie aż tak bardzo. Piotr widzę się łamie czy jechać czy nie, ale jednak rodzinne więzy zwyciężają i postanawia pobyć z ludźmi do których tu przyjechał – i pewnie! Ale ja mogę jechać! Ku mojemu zaskoczeniu na koncie mam dwie odpowiedzi z rejonu San Luis Potosi! No nie mogę! Nie wchodzili na CS od tygodni a dziś akurat weszli! Dostaję dużo szczegółowych wytycznych i już wiem, że się uda! Na pewno uda się ja zobaczyć… czy zejść na dół – to nie wiem, ale zobaczę ją!!! Idziemy kupić bilet do Chihuahua… I gdy mam już rezerwację w kieszeni, wtedy już postanowione na amen! A mój CSowy gospodarz z tamtąd napisał że mogę przyjeżdżać, nawet jeśli niespodziewanie :) no to wszystko jak po maśle!!! Pracuję trochę żeby zamknąć kilka rzeczy przed trasą na północ i nawet udaje mi się! Jestem szczęśliwa że podjęłam taką decyzję!
Dzień mija szybko, umawiam się z piotrami że jeśli nie dotrę do Meksa na czas to będę ich łapać na trasie do Meridy. Cóż za wolność!!! Bo ja chcę jeszcze potem do Monarchów a oni nie bardzo. Więc mam nadzieję, że się uda spotkać… w sumie musimy, bo jeśli nie, to częśc moich rzeczy zostanie z nimi… a tego byśmy nie chcieli przecież :) o 19.00 gerardo pakuje mnie w taksówkę i jestem zawożona na terminal Norte… odbieram bilet i już wszystko gotowe… czekam trochę na swój autobus – w ramach nudów kupuję za grosze dwie cienkie książeczki – o mitach Majów oraz o legendach Meksyku pre-kolumbijskiego… oczywiście w jedynym słusznym języku – czyli po hispzansku…
Siedzę sobie pod ścianą poczekalni z plecakami… twarz trochę jeszcze nie moja, zamienia się w skorupę i już wiem, że będzie mi schodzić skóra ale co w tym dziwnego skoro spaliłam ja na amen? Ostatnio prowadziłam dyskusję o wyprawach… co jest wyprawą a co tylko wycieczką? Co jest wyjazdem a co ekspedycją? Gdzie są granice i które elementy decydują o zaszufladkowaniu? No i przede wszystkim – po co szufladkujemy? Żeby czuć się lepiej niż inni? Żeby wszystko w życiu mieć sklasyfikowane i podzielone? Po co te podziały? I czemu uważamy że to co bardziej ekstremalne jest lepsze, ważniejsze?... myśle sobie, że spróbowałam się z górami… może nie było to coś wielkiego bo nic nie osiągnęłam oprócz odwodnienia i bólu głowy i opuchlizny na twarzy… ale dla mnie była to szkoła – chyba to nie mój świat… nie wyobrażam sobie jednak siebie wspinającej się na Everest… pewnie – marzę o tym ale nie wiem czy dobrze bym się z Tm czuła… lubię jednak przemierzać przestrzenie widzieć nowe, odmienne krajobrazy i ludzi… nie muszę się zarzynać na wysokogórskich trasach udowadniając światu i sobie, że też umiem wspiąć się na szczyt. Jeśli będę miała okazję – pewnie spróbuję, bo jak tu nie spróbować… ale nie jest to moja podróżnicza ścieżka… I za tą szkołę dziękuję… Wracam myślami do tego co obok. Rozglądam się po sali – tylko brązowe meksykańskie twarze… i ja jedna biała… czy to znaczy że jestem na wyprawie? Bo jestem sama, trochę brudna, zdana na siebie, pośród tłumu obcych mi pod każdym względem ludzi? Czy to nadal tylko wycieczka? Czuję się tu dobrze… czuję się tak jak chciałam się czuć – patrząca na wszystko trochę z innego punktu widzenia, z innego świata – zaglądająca ciekawie za drzwi odległego od mojej codzienności świata… to lubię w swoich wyjazdach – nauka o innych wymiarach w ponoć jednym zdefiniowanym świecie Planety Ziemia… wymiary inne niż te, o których mówią fizycy – metafizyczny wymiar życia ludzi odmiennej kultury i mentalności, przechodzących obok i czasem nawet mnie nie zauważających… czuję się dobrze – trochę z boku, odmienna, a trochę w centrum uwagi, właśnie dlatego że odmienna… czuję, że ponowne wyruszenie w trasę dobrze mi robi. Czuję się jakoś pewniej i bardziej na miejscu. Bardziej sobą się czuję… wsiadam do przestronnego autobusu skonstruowanego nieco inaczej niż te, którymi do tej pory jeździłam: szerszy, z rzadziej porozstawianymi siedzeniami – przestronny i wygodny… w to wpleciony jest ledwo działający kibel i stare lampowe telewizory, na których tuz po starcie włącza się film czarno-biały produkcji meksykańskiej o jakimś śpiewającym kowboju czy tez innym zawadiace i jego perypetiach oczywiście również związanych z piękną kobietą… ech… uśmiecham się pod nosem… zasypiam około 1.00 w nocy i wiem, że gdy się obudzę, za oknem powita mnie zupełnie inny świat…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
keyla
Kasia Huzarska
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 429 komentarzy429 3557 zdjęć3557 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
07.10.2019 - 09.10.2021
 
 
 
23.06.2017 - 01.07.2017